Playa Larga: W Legendario dobrze zjecie i poczujecie się jak w domu
Playa Larga to jedno z tych miejsc, z których nie chce się wyjeżdżać. Gdzie życie toczy się własnym tempem, gdzieś na uboczu całego świata. Nie ma tu hoteli, wielkich restauracji, klubów nocnych, klaksonów samochodowych. Wzdłuż plaży ciągną się za to domki, w których najczęściej są casy particular lub małe knajpki. Jedną z nich jest Legendario, niewielki hostel i restauracja. Nietrudno ją zauważyć, bo przyciąga wystrojem z daleka.
Przed wejściem powiewają flagi, hiszpańska i kanadyjska, a na murowanym ogrodzeniu stoją m.in. stara maszyna do pisania, żelazko, kawiarka. Kiedy przystanęliśmy zainteresowani, nienachalnie podszedł do nas Arnoldo, właściciel knajpy i wręczył nam menu. W szortach, czerwonym podkoszulku i z nieodpalonym cygarem w ustach wzbudził naszą sympatię (gdybym nigdy nie był na Kubie, i ktoś by mnie zapytał, jak wyobrażam sobie prawdziwego Kubańczyka, wyglądałby właśnie tak). Nie mogliśmy nie wejść do środka.
Klimat w obszernym patio, z którego składa się restauracja, od razu nam się spodobał. Na ścianie wisi gitara (nie bez powodu), sporo starych radioodbiorników, całkiem okazała biblioteczka z książkami w różnych językach, głównie po hiszpańsku. Są przewodniki, albumy, trochę beletrystyki oraz książki historyczne, m.in. o Fidelu Castro. Od razy pomyśleliśmy, że to naprawdę fajne miejsce. Ale ciekawe, jak kuchnia?
Legendario w Playa Larga: Menu
Na kartę dań składają się przystawki, sałatki, dania główne, kanapki oraz makarony. Wybór spory, ale nie przesadzony. Oprócz kilku propozycji dań z kurczaka i wieprzowiny, większość karty wypełniają ryby i owoce morza przyrządzana na różne sposoby. Są m.in. kalmary, krewetki, langusty. Warto dodać, że Playa Larga to idealne miejsce na spróbowanie lokalnych ryb i owoców morza, bowiem z niewielkiej zatoczki każdego ranka dziesiątki maleńkich łódek wypływają tutaj na połów, z którego rybacy wracają zawsze z pełnymi sieciami. Dlatego możecie być pewni, że danie na waszym talerzu jest naprawdę świeże.
Dla mnie wybór był oczywisty – camerones al ajillo, krewetek w czosnku kosztuję w każdym miejscu na Kubie, dlatego stwierdziłem, że będę miał porównanie. Olga zamówiła pescado entero a la plancha, czyli po prostu rybę z patelni.
Podczas oczekiwania na posiłek Arnoldo podrzucił nam dwie książki do przejrzenia. Jedną z nich była historia ambasady hiszpańskiej w Hawanie, pełna archiwalnych zdjęć (jeśli będziecie w Legendario, zajrzyjcie koniecznie do tej lektury).
Kuchnia ani trochę nas nie rozczarowała. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że w Legendario w Playa Larga zjecie najlepsze krewetki na zachód od Baracoa. Podane w porcelanowym naczyniu, w dużej ilości czosnku i oliwy smakowały wybornie. Bardzo dobre wrażenie zrobiła też ryba, której gatunku nie jesteśmy jednak w stanie stwierdzić. Oprócz tego w Legendario było nam dane jeszcze później kosztować takich specjałów jak mariscos al grill (kalmary, krewetki i połówka langusty), cangerejo en chillado (krab w sosie chili), bistec de cerdo (stek wieprzowy) i hamburguesę con vegetales (hamburger z warzywami). Wszystko skwitujemy jednym słowem: wyśmienite. Warto dodać jeszcze, że dania podawane są z ryżem i świeżymi warzywami.
Legendario to ludzie
Ale tak naprawdę to nie za wystrój czy wspaniałą kuchnię pokochaliśmy to miejsce. Bo przede wszystkim Legendario to ludzie. Tryskający humorem Arnoldo, oraz przemili Cindell, Tito, Yani i Yoanna, dzięki którym poczuliśmy się tutaj jak w domu. To wieczory spędzone przy drinkach i muzyce. A jeśli będziecie mieć odrobinę szczęścia jak my, to przy tańcu i anielskim śpiewie Yani, której głos jest równie niesamowity, co potrawy, które przygotowuje w kuchni dla gości. Więcej zdradzać nie będziemy. Po prostu przekonajcie się sami.
Tutaj znajdziecie swoje miejsce w Playa Larga