Plaża w Baracoa: Playa Maguana, raj na ziemi. Najlepsze plaże na Kubie
Kto nie marzy o tym, aby choć na chwilę zaszyć się w chatce nad oceanem, gdzieś na końcu świata, odłączyć od cywilizacji, nie śpieszyć się, nie musieć nic? Podpowiedź, to wcale nie takie trudne, zwłaszcza na Kubie. Wystarczy opuścić turystyczne resorty, utarte turystyczne ścieżki i pojechać na wschód, do Baracoa na plażę aż do Maguany.
Maguana: Jak dojechać na koniec Kuby?
Wioska leży 25 km na zachód od Baracoa i 240 km na wschód od Holguin przy trasie nr 123, choć słowo trasa jest trochę na wyrost. Wiedzie do niej wyboista ledwie utwardzona droga, którą pokonać w miarę bez przeszkód można tylko autem terenowym. Taką taksówkę udało nam się złapać w Baracoa, do którego trafiliśmy bez problemu autobusem z Guantanamo.
Z początku odległość 25 km z Baracoa do Maguany wydawała nam się niewielka, jednak cała trasa trwała ponad godzinę. Wówczas zrozumieliśmy też, że cena 25 peso za podwózkę wcale nie była wygórowana. W dodatku Alexy, którego udało nam się namówić na kurs, był chyba jednym z nielicznych posiadaczy auta terenowego w Baracoa. I wbrew imieniu nie był Rosjaninem (na Kubie przez wiele lat rosyjskie imiona były bardzo popularne).
Maguana na mapie
Noclegi w Maguanie: Gdzie się zatrzymać?
Trudno Maguanę nazwać miejscowością turystyczną, dlatego baza noclegowa jest dość ograniczona. Składa się na nią zaledwie kilka cas particular i jeden niewielki hotel Gavioty.
Większość pokojów do wynajęcia zlokalizowana jest nieco w głębi lądu i nie zwraca zbytniej uwagi. Z kolei sam hotel, kiedy byliśmy w Maguanie, świecił pustkami.
Obsługa kręciła się po obiekcie, a na fotelach przy recepcji młodzi Kubańczycy surfowali w internecie na swoich smartfonach. Ale można było się tu zaopatrzyć w zimne piwo.
My zatrzymaliśmy się nieco dalej, w drewnianej chatce rybackiej, położonej nad samym brzegiem oceanu, w małej zatoczce. I to był strzał w dziesiątkę. Chyba nigdzie indziej nie poczuliśmy się tak bardzo na Karaibach jak tutaj. Bo sceneria mogłaby spokojnie posłużyć jako plener do filmu o piratach. Cena? Około 50 zł za dobę od osoby.
Domek był wyposażony skromnie, ale z dbałością o detale i jakość materiałów. W sumie mieścił dwa pokoje czteroosobowe do wynajęcia oddzielnie. W każdym do dyspozycji były dwa podwójne łóżka, szafa, mały gabinet z fotelem i stoliczkiem, z którego rozciągał się widok na zatokę. Była też mikroskopijna łazienka. Oprócz tego do dyspozycji jest altana z hamakami, wybudowana nieco wyżej, nad skalnym urwiskiem oraz drewniane krzesła ogrodowe.
Naszym gospodarzem był Inolvus, około trzydziestokilkuletni rybak, który miał też tutaj swój warsztat. Prawie codziennie dwa razy na dobę szedł nurkować, niezależnie od wysokości fal. Za cały ekwipunek służyły mu płetwy, okulary, boja z liną, sieci i harpun. Z każdego połowu wracał z kilkoma kilogramami świeżych ryb, langust i krewetek, które później sprzedawał a nam oferował przyrządzone na obiad w cenie 10 CUC od głowy.
Jak przyznaje, łowi już od 20 lat, uczył się od taty jako dzieciak, teraz wzburzone morze nie robi już na nim wrażenia. Nurkuje nawet w nocy, wówczas zabiera ze sobą latarkę którą wkłada do… prezerwatywy, co gwarantuje jej wodoszczelność.
Oprócz tego Inovlus ma niewielkie gospodarstwo, które prowadzi wraz z żoną i 10-letnim synem. Koło domu kręcą się kozy, kury i świnia imieniem Cionga. Kiedy odwiedziliśmy Maguanę w październiku, była w 8 miesiącu ciąży, teraz zapewne gospodarstwo Inovlusa się już powiększyło. Towarzystwa dotrzymywał nam też Barton, czarny jak smoła kundelek, który nie odstępował domu na krok.
Plaża w Baracoa: Playa Maguana
Playa Maguana to iście karaibski widok. Niewielka zatoka tworzy łuk, który można ogarnąć wzrokiem. U wejścia do zatoki pnie się skaliste wybrzeże, o które rozbijają się fale. W nocy hałas może czasem wybudzić nawet z najgłębszego snu.
Plaża choć wąska, pozwala na wyłożenie się na krystalicznie czystym piasku i czekanie, aż przyjdzie większa fala. Tuż za nią rosną palmy kokosowe, dające odrobinę cienia i trochę chaszczy.
W tym miejscu warto jednak zaznaczyć, że Playa Maguana to plaża dzika, nikt jej nie sprząta, nie jeżdżą ratraki wyrównujące piasek.
Co morze wyrzuci na brzeg, może na nim leżeć nawet przez tydzień, aż ponownie zostanie wciągnięte przez wodę. Najczęściej są to ogromne połacie wodorostów, ale i kłody drewna czy łupiny kokosów. Bywa też, niestety, że z oceanem przypływają śmieci.
W pobliżu plaży stoją tylko dwie casy particular, dlatego na tłok turystów nie można narzekać. Ba, najczęściej będziecie na niej po prostu sami jak palec. A z błogiego spokoju wyrwą Was tylko od czasu do czasu okoliczni mieszkańcy wioski.
Przychodzą tutaj ze smakołykami na sprzedaż. Raz jest to świeżo zerwany kokos, innym razem migdały prażone w miodzie. Jedno i drugie smakuje wybornie.
Jeśli chcecie spędzić trochę czasu w raju, to tutaj namiar na domek Inolvisa