Comandancia de la Plata. Obóz Fidela Castro w sercu Sierra Maestra
Tutaj Fidel Castro udzielił pierwszego zagranicznego wywiadu, stąd też prowadził najważniejsze operacje rebeliantów przeciwko dyktatorowi Batiście. Comandancia de la Plata to serce kubańskiej rewolucji w sercu Sierra Maestra.
Dopiero samemu będąc w Sierra Maestra na Kubie można zrozumieć, jakim cudem przez ponad trzy lata finansowane i świetnie wyposażone przez USA wojska dyktatora Fulgencio Batisty nie zdołały wytropić i pokonać garstki rebeliantów pod dowództwem Fidela Castro. Na nic się zdało lotnictwo i dane wywiadowcze od CIA. Gęsty las tropikalny i strome zbocza gór pozwalały na niemal swobodne działanie Barbudos w tym rejonie.
Na początku zapewniły ochronę zdziesiątkowanym siłom desantowym, które dotarły na Kubę z Meksyku na pokładzie wysłużonego jachtu Granma 2 grudnia 1956 roku. Z czasem stały się bazą operacyjną i wypadową dla sił rewolucyjnych.
W 1958 roku w Sierra Maestra na gęsto zalesionym i trudno dostępnym terenie Fidel Castro utworzył główny obóz rebeliantów o nazwie Comandancia de la Plata. Z jednego z szczytów nadawanie rozpoczęło słynne radio Rebelde, którego sygnał docierał nawet do pałacu prezydenckiego Batisty w Hawanie doprowadzając dyktatora do furii.
Zobacz również: Centro Fidel Castro Ruz w Hawanie. Muzeum z ogromnym rozmachem
Dziś Comandancia de la Plata to muzeum, które można zwiedzać, jednak wyprawa do obozu wymaga nie tylko kondycji fizycznej, ale też determinacji. Bo dotrzeć do odległego Santo Domingo, niewielkiej osady rolniczej u podnóży Sierra Maestra nie jest tak łatwo.
Wycieczka do parku Turquino

Obóz leży w obrębie parku narodowego Turquino, dlatego wycieczka możliwa jest tylko z przewodnikiem (bez którego i tak trudno byłoby się tu poruszać). Wszystkie formalności można załatwić w biurze Ecotur w Santo Domingo.
Koszt wyprawy z Santo Domingo to 57 USD od osoby (w cenę wliczony jest lunch box i butelka wody mineralnej, które otrzymujemy na koniec wycieczki). Jeśli ktoś woli, może też wykupić zorganizowany wyjazd z Bayamo lub z Santiago de Cuba.
Nim rozpoczniemy wędrówkę, samochód 4×4 (tu naprawdę jest stromo) zabiera nas na wysokość ponad 900 m n.p.m do Alto Naranjo – punktu widokowego i początku szlaku zarówno do Comandancii de la Plata jak i na Pico Turquino – najwyższy szczyt Kuby.

Naszym przewodnikiem był 20-letni Ramon. Trasa rozpoczyna się łagodnie leśną ścieżką, by po kilkuset metrach zacząć schodzić w dół, trzeba uważać aby nie ujechać na błocie i kamieniach. Zdecydowaną większość wędrówki pokonujemy między gęstymi zaroślami, z których co jakiś czas przebija zapierający dech w piersiach widok na zbocza gór.

Warto zaznaczyć, że przemierzamy las tropikalny, dlatego osoby z arachnofobią nie powinny zaglądać w skalne szczeliny i zbyt gęste zarośla. Warto jednak wypatrywać unikatowych na skalę światową gatunków ptaków, roślin, czy ślimaków.

Podczas wędrówki spotkamy też „guajiros„, którzy przewodzą karawanom mułów, transportujących kawę przez góry. To sposób szybki, praktyczny, ale też ekologiczny. W parku nie spotkamy bowiem quadów czy ciągników.

Casa de Medina
Pierwszym przystankiem na trasie, mniej więcej w połowie drogi, jest „Casa de Medina”, dziś to niewielka osada, którą zamieszkują pracownicy Parku Narodowego Turquino. Zajmują się m.in. naprawami w Comandancii de la Plata.

Składa się z kilku drewnianych chat, niewielkiej hodowli świń i kur, a także poletek uprawnych. Jest wyposażona w panele fotowoltaiczne, telefon satelitarny i wodę doprowadzoną z górskiego potoku, co czyni ją samowystarczalną.

Można tu chwilę odpocząć, skorzystać z toalety, trzeba także okazać bilet wstępu do parku. Strażnik też wpisze do dziennika naszą narodowość.
Przystanek nie jest przypadkowy, bo rodzina Medinów czynnie wspierała rewolucję. Wcześniej mieszkała pod Santiago de Cuba, gdzie zajmowała się uprawą roli, na którą zaciągnęła hipotekę. Tej jednak nie była w stanie spłacać, gdyż wojska Batisty regularnie odwiedzały farmę i konfiskowały bądź niszczyły uprawy. To wpędziło rodzinę w długi i zmusiło do ucieczki w góry Sierra Maestra.

Tutaj Medinowie założyli nową farmę, poznali też Fidela Castro i jego grupę rebeliantów. Od tego momentu rodzina stała się stałym zaopatrzeniowcem wojsk rewolucyjnych, które w przeciwieństwie do wojsk rządowych, płaciły za dostawy żywności.
Comandancia de la Plata
Dalsza droga, od „Casa de Medina” do obozu, to najtrudniejszy etap wędrówki. Po krótkim zejściu, ścieżka staje się bardziej kręta i wąska, by po chwili odbić stromo w górę. Ale cel jest wart wysiłku. Po ostatnim podejściu oczom ukazuje się zielona polana w otoczeniu majestatycznych gór Sierra Maestra na horyzoncie oraz pierwsze drewniane zabudowania w oddali.

Jak informuje nas Ramon, polana nie jest przypadkowa. To dawne lądowisko dla helikopterów, z którego korzystali rewolucjoniści oraz… dziennikarze. Aby było je trudniej wykryć z powietrza, w czasie rewolucji rebelianci obsadzali je kwiatami, co skutecznie myliło lotnictwo wroga.

Pierwszą z chat, w której podczas rewolucji Che urządził punkt medyczny, zaadoptowano na coś w rodzaju izby pamięci. Znajdziemy tu zdjęcia, dokumenty, kilka rekwizytów oraz makietę obozowiska. Przez historię rewolucji przeprowadzi Was z kolei przewodnik, wskazując jej kluczowe momenty.

Następnie kierujemy się w stronę kolejnych zabudowań. Warto zaznaczyć, że obóz czy baza to nazwa umowna. Niewielkie chatki są bowiem rozrzucone na ogromnym terenie, tak aby trudniej było je wykryć.

W sumie cała Comandancia de la Palta składa się z kilkunastu drewnianych budynków. Na specjalne życzenie można podejść również do zlokalizowanej 300 metrów powyżej obozu radiostacji Radia Rebelde.

Cream de la Cream całej wyprawy to oczywiście „dom” Fidela Castro, najbardziej ukryty w głębi dżungli z osobnym wejściem i drogami ewakuacyjnymi. To skromny drewniany budynek pokryty liśćmi palmowymi. Robi jednak wrażenie. Dopiero tutaj naprawdę możemy poczuć powiew historii.

W domu zachowano oryginalne „umeblowanie”, czyli drewniane łóżko, stół i dwa regały na książki. Jest też jedyna w obozie lodówka, w której przechowywano m.in. leki.

W najbliższe otoczenie chatki El Comandante mieli wstęp tylko najbardziej zaufani compańeros, m.in. Raul Castro i Ernesto Che Guevara.
Powrót do Santo Domingo

Do Alto Naranjo prowadzi ta sama trasa, którą przyszliśmy, również z przystankiem w „Casa de Medina”. Tym razem jednak czekał na nas poczęstunek w postaci świeżych owoców, kawy i herbaty z lokalnych ziół. Po krótkiej regeneracji ruszamy do punktu widokowego, skąd do Santo Domingo zabrał nas samochód 4×4.
Cała piesza część wyprawy to około 4-5 godzin. W zależności od przewodnika. Nam Ramon nie tylko opowiedział o Comandancii, ale również o faunie i florze występującej w Sierra Maestra, co przyjemnie wydłużyło wędrówkę.

Wskazówka nr 1: Na wycieczkę należy ubrać pełne, wygodne obuwie, najlepiej trekingowe. Może być niskie. Długie spodnie nie są konieczne. Wbrew pozorom, poza wnętrzami chat, moskity nie są mocno dokuczliwe.
Wskazówka nr 2: Koniecznie należy zabrać ze sobą minimum 1 litr wody na głowę.
Wskazówka nr 3: Trasa nie jest ekstremalnie trudna, ale trzeba pamiętać, że wyprawa w Sierra Maestra to nie wędrówka po Beskidach (choć mają podobną wysokość, to na tym podobieństwa się kończą). Tutaj we znaki szczególnie daje się pogoda. Temperatura w połączeniu z wilgotnością powietrza zdecydowanie szybciej męczy. Dlatego wycieczkę najlepiej rozpocząć jak najwcześniej, najlepiej przed 9 rano, aby uniknąć schodzenia z gór w największym upale.