Casa de la Trova w Trinidadzie. Muzyka i rum – hasta siempre
Można posiedzieć na schodach przed Casa de la Musica, pójść do jednej z dziesiątek knajp rozsianych po całym Trinidadzie. Ale takie miejsce jak Casa de la Trova jest tylko jedno. Przy muzyce na żywo i srogiej dawce rumu, przeżyjecie tu prawdopodobnie najlepszą imprezę w swoim życiu.
Rewolucyjna trova nueva prosto z USA?
Na początek w ogóle kilka słów, czym owa trova jest. Najłatwiej byłoby ją przyrównać do amerykańskiego folku, ale korzenie gatunku sięgają XIX wieku. Jego nazwa pochodzi od tzw. trovadores, czyli wędrownych muzyków śpiewających własne utwory, akompaniujących sobie na gitarze. Spotykani byli najczęściej w okolicach Santiago de Cuba. Gatunek boom przeżył jednak dopiero po zwycięstwie rewolucji ewoluując w tzw. Trova Nueva, która została na wyspie spopularyzowana za sprawą, nomen omen, amerykańskich protest songów wykonywanych w tamtym czasie przez Joan Baez czy Boba Dylana.
Prekursorami gatunku na wyspie jest Silvio Rodriguez i Pablo Milanés, którzy są autorami wielu rewolucyjnych pieśni. Z czasem jednak trova nueva z muzyki patriotycznej, rewolucyjnej przekształciła się w po prostu muzykę z tekstami o życiu. Jednym z aktualnych i najbardziej znanych przedstawicieli gatunku na Kubie jest Tony Avila, często poruszający w swoich tekstach problemy z jakimi mierzyli się Kubańczycy podczas Perioda Especial.
Ale w aranżacji trovy usłyszymy obecnie także tradycyjne, kubańskie pieśni ludowe, które znamy najczęściej z płyt Buena Visty Social Club lub afrokubański Son. A najlepszym miejscem na posłuchanie trovy są właśnie Casy de la Trova, które znajdziemy niemal w każdym większym mieście.
Casa de la Trova w Trinidadzie, czyli rum i dobra muzyka
Jedna z najpopularniejszych znajduje się w Trinidadzie, w odrestaurowanym budynku, około 100 metrów od słynnych schodów przy Casa de La Musica, przy calle Cristo. Turyści za wstęp płacą 1 CUC, ale z pewnością będzie to dla Was jeden z najlepiej zainwestowanych “cucuów” na Kubie.
Koncerty na żywo zaczynają się zwyczajowo około godz. 20.30 i kończą często nawet po północy. Bo choć stoliki zapełniają się powoli, to z każdą godziną o jakiekolwiek wolne miejsce trudno. Ale choć goście tłoczą się w holu, przy barze, między stolikami, na parkiecie, to tutaj nigdy nie ma zaduchu. Niemal każda Casa de la Trova zaaranżowana jest w patio kolonialnej kamienicy, dzięki czemu nie trzeba się martwić o świeże powietrze.
Przy barze obowiązuje stara barmańska zasada, czyli alkoholu nie odmierzamy, byle nie było za mało. Dlatego rum do szklanki barmani leją z ręki i zawsze jest to więcej niż 40 ml, często tak skrupulatnie wymierzane przecież w europejskich pubach. Mojito przyrządza się tu hurtowo, od razu do kilku szklanek, bo schodzi na pniu. Ale dostaniecie tutaj też wyborną chanchancharę czy cuba libre, a nawet pińa coladę. wszystko serwowane z ekstra dawką rumu w jednej cenie 3 CUC.
Kubańczycy i turyści pod jednym “dachem”
Warto dodać, że do Domów Trovy (Casa de La Trova) przychodzą zarówno turyści jak i Kubańczycy, bo przecież domy zostały otwarte po rewolucji z myślą o tych drugich. Dopiero w ostatnich latach przyciągają również turystów. Dlatego zabawa przebiega w zacnym i międzynarodowym towarzystwie. Oprócz Kubańczyków, którzy jako pierwsi wychodzą na parkiet i rozkręcają imprezę, spotkamy również turystów z Europy i Ameryki Południowej. Głównie południowców, Greków, Hiszpanów, Włochów, ale też Argentyńczyków, czy Meksykanów. Rzadkością natomiast są Niemcy czy Anglicy.
Hasta Siempre
Dla nas wieczór w Trovie był jednym z najbardziej wyjątkowych podczas całego wyjazdu. Bo nieczęsto ma się okazję zdzierać gardło do spółki z około 70-letnimi Grekami podczas utworu Hasta Siempre, który zaserwował na koniec swojego niezwykłego występu Felix Cintra. Dlatego też więcej zdjęć nie posiadamy 😉