Embargo na Kubie: Biden, Kuba i zgniłe jaja po Trumpie. Czy Joe zniesie blokadę?
Demokraci biorą Senat. To oznacza, że Joe Biden, który 20 stycznia został zaprzysiężony na prezydenta Stanów Zjednoczonych, będzie miał pełne poparcie Kongresu. A to daje mu szansę na nowe otwarcie w relacjach z Kubą, które Donald Trump z premedytacją pogrzebał. Pytanie, czy Biden zdecyduje się na historyczny krok i zdejmie embargo z Kuby? Niestety, najpierw musi posprzątać po Trumpie, a ten do końca prezydentury podrzuca mu zgniłe jaja.
W Stanach Zjednoczonych opada kurz po nieudanej próbie miękkiego zamachu stanu, przeprowadzonej 6 stycznia przez zwolenników Donalda Trumpa w Kapitolu. W natłoku wydarzeń, na dalszy plan zeszła informacja o nowym układzie sił w amerykańskim Senacie.
Po 6 latach Demokraci odzyskali większość w izbie wyższej Kongresu Stanów Zjednoczonych. 6 stycznia, po dogrywce wyborczej w stanie Georgia, ostatnie dwa wolne mandaty wywalczyli przedstawiciele Partii Demokratycznej John Ossof i Raphael Warnock.
To oznacza, że zarówno Republikanie jak i Demokraci w kadencji 2021-2023 r. mają po 50 senatorów. W takiej sytuacji amerykańska konstytucja daje przeważający głos wiceprezydentowi Stanów Zjednoczonych, którym od 20 stycznia jest Demokratka Kamala Harris.
Przypomnijmy, że wybory do Izby Reprezentantów i Senatu odbyły się w Stanach Zjednoczonych 3 listopada razem z wyborami prezydenckimi. Sukces Joe Bidena przykrył bolesne straty Demokratów w Kongresie. W Izbie Reprezentantów stracili aż 12 miejsc na rzecz Republikanów, mimo to udało im się zachować przewagę. Z kolei o ostatecznym podziale mandatów w Senacie zdecydowała dopiero wspomniana dogrywka w Georgii.
Przewaga Demokratów w Kongresie daje prezydentowi elektowi Joe Bidenowi pełne wsparcie zarówno Senatu jak i Izby Reprezentantów. Takim komfortem mógł się cieszyć ostatnio Barack Obama w latach 2009–2011 oraz Bill Clinton w latach 1993-1995 (Wybory do Kongresu USA odbywają się co dwa lata. Wymieniana jest cała Izba Reprezentantów i 1/3 Senatu).
Koniec Trumpa. To były trudne 4 lata dla Kuby
Nie da się ukryć, że Donald Trump ze swoim rozbuchanym ego chciał się zapisać jako prezydent w historii Stanów Zjednoczonych. I po szturmie jego zwolenników na Kapitol w jakiś sposób na pewno mu się to udało. Został też pierwszym prezydentem w historii, przeciw któremu dwukrotnie w czasie jednej kadencji wszczęto procedurę impeachmentu.
Ale jego ambicją, czego nie ukrywał, było obalenie kubańskiego rządu i pod hasłami „demokracji i praw człowieka” wprowadzenie amerykańskiego porządku na wyspie, zgodnie z wyznawaną przez siebie doktryną Monroe.
Jeszcze przed rozpoczęciem prezydentury zapowiadał zakończenie polityki odwilży Barcka Obamy. Polityki, którą to właśnie Obama zapisał się w historii USA. Po prawie 60 latach nawiązał relacje dyplomatyczne z Kubą i poluzował amerykańskie embargo.
W 2015 roku na Kubę wypłynęły pierwsze od blisko 60 lat amerykańskie wycieczkowce, a na ich pokładzie setki turystów z USA, chcących zobaczyć swój raj utracony.
Prezydentura Obamy zbiegła się w czasie z reformami gospodarczymi Raula Castro. Na wyspie zaczęły kwitnąć paladary, sklepy z pamiątkami, drobne geszefty. Kubańczycy masowo otwierali casy particular, w których mogli gościć zagranicznych gości.
Można powiedzieć, że Kuba przeżywała drugą młodość. Stała się modna. Swoje teledyski nakręcili tu m.in. Kylie Minogue, czy będący wówczas na topie Alvaro Soler. Z kolei latem 2016 roku na Estadio Latinoamericano darmowy koncert dla dziesiątek tysięcy Kubańczyków dał zespół The Rolling Stones.
Donaldowi Trumpowi nie w smak było jednak pokojowe współistnienie Stanów Zjednoczonych i Kuby na zasadach ustanowionych przez Baracka Obamę i Raula Castro.
Przez całą kadencję sięgał po kolejne sankcje, którymi dokręcał śrubę, nie tylko kubańskiemu rządowi, ale przede wszystkim zwykłym mieszkańcom. Głównym architektem barbarzyńskiej polityki Trumpa wobec Kuby został sekretarz stanu Mike Pompeo, prawa ręka prezydenta od brudnej roboty.
Lista sankcji obejmuje ponad 132 środki przeciw Kubie. To m.in. niemal całkowity zakaz wyjazdów na wyspę obywateli amerykańskich niebędących Kubańczykami, zawieszenie kursów wycieczkowców z USA na wyspę, ograniczenie lotów rejsowych, ograniczenie limitu przelewów pieniężnych od rodzin kubańskich oraz wpisanie na czarną listę handlową kolejnych instytucji na Kubie, co utrudnia im działanie na arenie międzynarodowej.
Również z powodu sankcji Kuba wpadła w 2019 roku w poważny kryzys paliwowy. Donald Trump jako pierwszy prezydent USA zdecydował się też na uruchomienie art. III ustawy Helmsa Burtona. Zezwala on na pozywanie przez Amerykanów zagranicznych firm, które korzystają obecnie ze znacjonalizowanego w 1959 roku majątku na wyspie. Nawet jeśli Biden z powrotem zamrozi feralną ustawę, to nie zatrzyma to już toczących się spraw.
Sprawdź tutaj: Ustawa Helmsa-Burtona wchodzi w życie. Czego Trump chce od Kuby?
Amerykańskiej agresji nie ostudziła nawet pandemia koronawirusa. Mimo apeli ONZ i społeczności międzynarodowej Donald Trump nie tylko nie złagodził sankcji, ale jeszcze zwiększył naciski. Głośnym echem odbiło się m.in. zerwanie kontraktu na dostawę respiratorów na Kubę ze Szwajcarii po przejęciu udziałów producenta przez amerykańską spółkę.
Czytaj rónież: Embargo: USA zablokowały dostawę respiratorów na Kubę – alarmuje kubańskie MSZ
Ponadto, jak ustalił Cuba Money Project, odkąd Trump objął prezydenturę w styczniu 2017 roku, amerykańska agencja USAID przeznaczyła około 50 mln dolarów na projekty związane ze zmianą reżimu na wyspie.
W kampanii wyborczej w 2020 roku Donald Trump na wiecach wyborczych zapowiadał kolejne sankcje i ostateczne zdławienie kubańskiej rewolucji. Tych planów na pewno nie zrealizuje.
Jego następca Joe Biden już zapowiedział zmianę polityki wobec wyspy. Ma jednak trudne zadanie. Bo na sam koniec swojego urzędowania Donald Trump znowu rękami Mike’a Pompeo 11 stycznia wpisał Kubę na absurdalną listę krajów wspierających terroryzm. A to utrudnia ponowne nawiązanie stosunków dyplomatycznych z wyspą nowej administracji Białego Domu.
Joe Biden może znieść embargo – formalnie
Jeszcze przed wyborami prezydenckimi Joe Biden zapowiedział, że odwróci nieudaną politykę Donalda Trumpa wobec Kuby, która wyrządziła krzywdę Kubańczykom i ich rodzinom.
Dodał, że będzie dążył do ponownego zbliżenia z wyspą. Ale na jakich zasadach? Choć Biden jako wiceprezydent w administracji Obamy jest doskonale zorientowany w procesie normalizacji stosunków na linii Waszyngton-Hawana w latach 2008-2016, to nie jest Barackiem Obamą.
Układ sił w Kongresie faktycznie pozwala Bidenowi na całkowite cofnięcie blokady gospodarczej z Kuby, którą 60 lat temu nałożył na wyspę republikański prezydent Dwight Eisenhower. Bo aby znieść embargo wymagana jest zgoda zarówno Izby Reprezentantów, jak i Senatu, gdzie przez najbliższe dwa lata przewagę będą mieli Demokraci.
Kiedy Barack Obama normalizował stosunki z Kubą pod koniec swojej drugiej kadencji, Demokraci stracili już przewagę w izbie wyższej amerykańskiego Kongresu. Dlatego mógł jedynie łagodzić poszczególne zapisy blokady, co jest w kompetencjach amerykańskiego prezydenta.
Ale polityczna arytmetyka, która daje możliwość zdjęcia sankcji z Kuby, to w amerykańskich realiach zdecydowanie za mało. Sprawę komplikują zarówno czynniki wewnętrzne, jak i zewnętrzne, geopolityczne oraz sam Joe Biden, dla którego polityka wobec Kuby wydaje się, że nie będzie priorytetem w najbliższym czasie.
Zobacz koniecznie: Embargo na Kubie to nie tylko brak McDonald’sa
Trzeba zaznaczyć, że Joe Biden reprezentuje prawe skrzydło Partii Demokratycznej, które nie jest tak otwarte na ustępstwa wobec lewicowych rządów w Ameryce Łacińskiej. Ponadto 78-letniemu Bidenowi brakuje świeżego spojrzenia Obamy – trzeba zaznaczyć, że w amerykańskiej polityce jest obecny od blisko 50 lat.
Szacunkiem cieszy się nie tylko w kręgach demokratów, ale również republikanów. Zapracował na niego właśnie swoim centryzmem. A ten w swoim spektrum nie obejmuje układania się z rządami uznanymi za autorytarne. Choć można się spodziewać, że Biden prędzej postawi na negocjacje niż zamach stanu.
Biden, Kuba i zgniłe jaja Trumpa
Ale z czysto politycznego punktu widzenia, na drodze nie tyle do zniesienia blokady, ale nawet jej złagodzenia, stoi kilka przeszkód. Po pierwsze, choć Partia Demokratyczna różni się w podejściu do Kuby od Republikanów, to w swoich szeregach ma również kubańskich Amerykanów. Ci niekoniecznie zgodzą się na daleko idącą odwilż bez jednoczesnego nacisku na rząd w Hawanie.
Tym bardziej, że Donald Trump zostawia po sobie gniazdo pełne zgniłych jaj w postaci szeregu restrykcji, wraz z bezpodstawnym wpisaniem 11 stycznia Kuby na listę krajów wspierających terroryzm. I trudno oczekiwać, iż Joe Biden zdecyduje się na ich bezwarunkowe cofnięcie już na początku prezydentury.
Wystawiłoby go to na atak ze strony republikanów, a w oczach wielu Amerykanów takie działanie mogłoby zostać odczytane wręcz jako potwierdzenie oskarżeń wyborczych ze strony Trumpa, jakoby Biden był socjalistą (w USA takie oskarżenie może być gwoździem do politycznej trumny).
Guillermo Grenier, profesor socjologii na Miami’s Florida International University (FIU) i główny badacz Cuba Poll powiedział portalowi The Hill, że powodem, dla którego Mike Pompeo na sam koniec administracji Trumpa wciągnął z powrotem Kubę na listę państw wspierających terroryzm, jest właśnie chęć utrudnienia życia Bidenowi.
Tym bardziej, że jak zauważa z kolei profesor American University Philip Brenner w tej samej rozmowie z The Hill, tak naprawdę, jeśli Biden tylko zechce wycofać Kubę z czarnej listy, eksperci wywiadu prawdopodobnie nie znajdą wystarczających dowodów na to, że Kuba bezpośrednio wspiera działania terrorystyczne.
Biden, Kuba i… Floryda
Innym problemem jest natomiast topniejące poparcie dla Partii Demokratycznej na Florydzie, czego dowodem były wyniki wyborów w listopadzie 2020. Biden, choć wygrał z Trumpem w kubańskim bastionie Miami-Dade, ale nie głosami Kubańczyków, to ostatecznie i tak przegrał w skali całego stanu.
Czytaj również: Wybory w USA 2020. Biden wygrywa, ale nie głosami Kubańczyków na Florydzie
Teoretycznie zatem Joe Biden nie ma wobec mniejszości kubańskiej na Florydzie żadnego długu po ostatnich wyborach. Ale politycy amerykańscy myślą w dłuższej perspektywie niż jedna kadencja.
Jeśli prawdziwe okażą się pogłoski, że Biden nie będzie ubiegał się w 2024 roku o reelekcję, a do wyścigu prezydenckiego stanie Kamala Harris, to oczywistym jest, że jako czarnoskóra kobieta będzie potrzebowała wsparcia społeczności latynoamerykańskiej, w tym Kubańczyków z południowej Florydy. Północna część stanu jest bowiem tradycyjnie mocno republikańska.
Warto jednak zaznaczyć, że choć najbardziej słyszalny na świecie jest głos skrajnie prawicowej części kubańskiej diaspory, która jednoznacznie opowiada się za twardym kursem wobec Hawany, to sama społeczność kubańska nie jest jednolita, a często prezentuje wręcz sprzeczne ze sobą poglądy.
Jak pokazują wyniki ankiety przeprowadzonej w 2020 roku przez Miami’s Florida International University, 58 procent kubańskich Amerykanów popiera utrzymanie stosunków dyplomatycznych z Kubą, a 65 procent popiera wznowienie wszystkich połączeń lotniczych z wyspą.
Aż 70 proc. deklaruje z kolei, że wysyła przekazy pieniężne do krewnych na wyspie. Ale jednocześnie aż 2/3 ankietowanych popiera politykę Donalda Trumpa wobec Kuby.
Sprzeciw wśród społeczności kubańskiej w USA budzą takie kwestie, jak całkowite otwarcie wyspy dla amerykańskiej turystyki oraz wznowienie rejsów wycieczkowych na wyspę.
– Kubańczycy chcą móc odwiedzać swoje rodziny, chcą przesyłać im pieniądze – tłumaczy dla Washingotn Post Guillermo Grenier z FIU -Demokraci muszą stworzyć nową historię dla kubańskich Amerykanów, która nie dotyczy zimnej wojny, ale wykorzystuje pomysł, że rodzina może być ambasadorem zmiany – dodaje.
John Kavulich z U.S.-Cuba Trade and Economic Council pokusił się nawet o wytypowanie, które sankcje zostaną przez Joe Bidena prawdopodobnie zniesione, a które zostaną utrzymane oraz jakie własne działania może podjąć nowy prezydent USA. Oto najważniejsze z nich:
- Czy administracja Bidena wyeliminuje lub zmodyfikuje listę ograniczeń Kuby prowadzoną przez Departament Stanu Stanów Zjednoczonych i ponownie zezwoli osobom podlegającym jurysdykcji Stanów Zjednoczonych na korzystanie z hoteli, restauracji i innych obiektów stowarzyszonych z Rewolucyjnymi Siłami Zbrojnymi Republiki Kuby? Mało prawdopodobne.
- Wznowi działanie linii wycieczkowych? Mało prawdopodobne
- Odnowi licencję na umowy o zarządzanie hotelami? Mało prawdopodobne
- Ponownie zezwoli na regularne loty komercyjne do miast innych niż Hawana? Prawdopodobne.
- Wymagać od Republiki Kuby, aby zezwoliła firmom ze Stanów Zjednoczonych na bezpośredni eksport materiałów do każdego zarejestrowanego samozatrudnionego w celu wykorzystania w ich działalności, w tym w restauracjach, rezydencjach Airbnb i przedsiębiorstwach usługowych. Możliwe.
- Zwiększy limity dotyczące przekazów pieniężnych? Prawdopodobne, z zastrzeżeniem, że nie będą realizowane przez Fincimex, kubańską instytucją finansową.
- Zezwoli na rozszerzone możliwości podróżowania do Republiki Kuby osobom podlegającym jurysdykcji Stanów Zjednoczonych, które nie mają kubańskiego pochodzenia? Początkowo mało prawdopodobne.
- Przywróci personel konsularny w ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Hawanie specjalnie do celów rozpatrywania wiz. Prawdopodobne.
- Ponownie zawiesi tytuł III Kubańskiej Ustawy o Wolności i Solidarności Demokratycznej z 1996 r. (Ustawa Helmsa-Burtona) Mało prawdopodobne.
Kuba nie jest najważniejsza
Trzeba też pamiętać, że nowa administracja Białego Domu ma w najbliższym czasie bardziej palące problemy do rozwiązania, niż układanie się z Kubą. Pomijając wewnętrzne podziały społeczne i kryzys, jaki przeżywają obecnie Stany Zjednoczone, Donald Trump przez 4 lata nadwyrężył zaufanie społeczności międzynarodowej do USA.
M.in. wycofał USA z porozumienia klimatycznego, porozumienia nuklearnego z Iranem i ze Światowej Organizacji Zdrowia. Te błędy Joe Biden będzie starał się naprawić w pierwszej kolejności. Kwestia kubańska może nie być najważniejszym punktem prezydentury Joe Bidena. Zwłaszcza, że milowy krok w tej dziedzinie wykonał już jego poprzednik Barack Obama i to on zapisał się w historii USA.
Tak czy inaczej Joe Biden, przynajmniej z formalnego punktu widzenia patrząc, ma możliwości, aby znieść blokadę gospodarczą z Kuby. Pytanie czy wystarczy mu czasu i… chęci.