Fotografowanie pociągów w Guantanamo może wydać się podejrzane
Kiedy jesteśmy na Kubie mamy tak, że raczej fotografujemy niemal wszystko, bo nigdy nie wiadomo, kiedy, jakie zdjęcie się przyda. Choć tak naprawdę, powinniśmy powiedzieć wszystko to, czego prawie nikt inny nie fotografuje. Np. stację kolejową w Guantanamo wraz ze stojącym na niej pociągiem osobowym.
Tak się złożyło, że na dworzec kolejowy w Guantanamo weszliśmy od tyłu, czyli nie głównym wejściem dworca, ale peronem. Ten zaczyna się tuż za największym w mieście przejazdem kolejowym, wokół którego kwitnie handel pawie wszystkim, ale głównie warzywami i owocami.
Przeszliśmy przez tory, wchodząc na peron mijaliśmy budkę strażniczą. Zapytaliśmy więc grzecznie, czy możemy wejść. Strażnik tylko machnął ręką i wrócił do rozmowy z kolegami.
No to wyjmujemy aparat i focimy, a to jeden wagon, to drugi, trochę peronu, lokomotywę. Kiedy doszliśmy pod budynek dworca, okazało się, że brama jest zamknięta, a po jej drugiej stronie stoi spora kolejka oczekujących na wejście pasażerów. No nic, nie przejdziemy, wracamy w takim tą samą drogą, którą przyszliśmy.
Nagle za plecami słyszymy wołanie. Odwracamy się, oto ktoś w mundurze (chyba odpowiednik naszego SOK-isty), przywołuje nas do siebie. Grzecznie więc podchodzimy, no i zaczyna się „Co tu robicie, jak tu weszliście?” Odpowiadamy, że strażnik przy wejściu na peron nas przepuścił, wskazując jednocześnie pacem na oddaloną o jakieś 50 metrów błękitną budkę. No i że robimy zdjęcia pociągów.
To nie wystarczyło, strażnik mierząc nas wzrokiem, dopytuje, po co nam zdjęcia pociągów, po chwili dodając, że tu nie ma nic do fotografowania i w ogóle to fotografować nie wolno. Przyznam, że tu nas trochę zatkało.
Na szczęście strażnika zadowoliła odpowiedź udzielona po kilku sekundach namysłu i znalezieniu odpowiednich słów po hiszpańsku, że po prostu jesteśmy pasjonatami kolei i generalnie zawsze, kiedy gdzieś wyjeżdżamy fotografujemy pociągi. Popatrzył na nas podejrzliwie jeszcze przez chwilę i kazał się stąd zawijać.
Na początku byliśmy nieco zaskoczeni, jednak po namyśle, doszliśmy do wniosku, że fotografowanie dworców czy pociągów, w dodatku gdzieś od strony, nazwijmy to zaplecza, również w Europie mogłoby wydać się podejrzane i skończyć wylegitymowaniem. Trzeba być czujnym.