W Hawanie nawet pranie tańczy salsę
Można odnieść wrażenie, że w Hawanie nawet pranie na balkonach tańczy salsę. Jest ono tak nieodłącznym elementem krajobrazu stolicy, że trudno wyobrazić ją sobie bez kolorowych koszulek, spodenek, getrów, spódniczek, a nawet bielizny kołyszących się na wietrze w słoneczne dni. Balkony w Hawanie na swój sposób tętnią życiem tak, jak całe miasto.
Kto chociaż raz był w Hawanie wie, że na poziomie ulicy ciężkie, wilgotne powietrze potrafi stać nieruchomo przez pół dnia, mimo że miasto i tak uchodzi za jedno z bardziej przewiewnych na Kubie. Dlatego cenny jest tu każdy podmuch wiatru. A im wyżej, tym o niego łatwiej.
Nic dziwnego, że wyrastające niemal z każdej kamienicy zdobione, hiszpańskie balkony, z których w czasach kolonialnych dobrze wychowane, bogate damy spoglądały na ulicę (stąd wzięła się np. nazwa ulicy Damas w Starej Hawanie), dziś pełnią nieco inną funkcję.
Bo o ile Kubanki równie chętnie lubią wyglądać na ulicę, co ich poprzedniczki, to jednak najczęściej cały balkon zajmuje kolorowe pranie. Mieszkańcy bez skrępowania wieszają na rozciągniętych sznurach nie tylko koszulki, spodenki, sukienki czy lateksowe getry, ale również bieliznę w postaci kolorowych majtek i staników.
Salsa na balkonie
Można wręcz odnieść wrażenie, że zwisające z balkonów i muskane lekkim wiatrem pranie, również tańczy salsę. Do tego nadaje ulicom jeszcze większego kolorytu. Zwłaszcza w Centro, gdzie budynki są wyższe niż w Starej Hawanie. Ale wieszanie prania właśnie na balkonach to tutaj po prostu konieczność, a nie chęć eksponowania swoich majtek na wietrze.
Na Kubie wysuszenie czegokolwiek w mieszkaniu graniczy bowiem z cudem, z kolei kamienice pozbawione są suszarni. Balkon to tak naprawdę jedyne miejsce, gdzie ubrania błyskawicznie wysychają i nie kisną.
Balkon nie tylko na pranie
Hawańskie balkony nie należą co prawda do największych, to oprócz prania często lądują na nich wszelkie rzeczy na co dzień niepotrzebne w domu. Od dziecięcych rowerków i zabawek, po meble ogrodowe. Wciąż nierzadko można zobaczyć na nich też klatki z kurami i kogutami, których pianie wyrywa ze snu o 4 nad ranem, czy się tego chce, czy nie.
W dawniejszych czasach na balkonach często trzymano hodowane do walk koguty. W myśl kolejowego regulaminu z XIX wieku: „Bagaż ręczny dżentelmena powinien składać się z jednego pudła na kapelusze, jednej torby i jednego koguta bojowego”. Dzisiaj w klatkach dużo częściej trzyma się jednak przeznaczone do zjedzenia kurczaki – opisuje sytuację w Hawanie Mark Kurlansky w swojej książce Hawana, podzwrotnikowe delirium.
Kubańczycy nie spędzają jednak na balkonach wiele czasu. Co najwyżej wychodzą spojrzeć na chwilę na ulicę, zamienić dwa słowa z sąsiadem, lub po prostu odetchnąć świeżym powietrzem. Głębsze interakcje mają miejsce przed bramą, na ulicy, to tutaj schodzi się na dłuższe pogawędki.
Na balkonach często natomiast hawańczycy mają swoje małe ogródki, sadzą w nich zarówno rośliny ozdobne, jak również uprawiają warzywa i owoce. To poniekąd pokłosie tzw. okresu specjalnego w pierwszej połowie lat 90., kiedy to na skutek załamania się gospodarki po upadku ZSRR, sam Fidel Castro zaapelował, aby każdy wolny fragment w mieście przeznaczyć pod uprawy. Bowiem pola na wsiach były wciąż zdominowane przez trzcinę cukrową, na którą nagle skończył się zbyt w Europie Wschodniej.
Dlatego nawet dziś wiele balkonów wygląda jak mała dżungla, która na tle kolorowych kamienic, jest wręcz abstrakcyjna. Kurlansky pisze wprost, że Habaneros to urodzeni ogrodnicy, ale i warunki do uprawy są tutaj doskonałe.
Piękne rośliny rosną tutaj z łatwością, jakby przypominając, że gdyby ludzie zarzucili ogrodnictwo, bujna flora szybko zawładnęłaby tym miejscem.
Jakby miały runąć
Nie da się jednak też ukryć, że część z niegdyś pięknie zdobionych balkonów sprawia wrażenie, jakby zaraz miała runąć na ziemię… i to często razem z całą kamienicą. Przez lata nieremontowane, atakowane solą morską, balustrady dawno już poczerniały, farba zmurszała, a tynk zaczął odpadać.
Z oryginalnych witraży nad drzwiami obecnie zachowały się co najwyżej pojedyncze fragmenty. Miejsca po nich zajęły klimatyzatory, wentylatory lub po prostu deski.
Czytaj również: Hawana. Miasto, które wprowadza w trans. Dlaczego tak bardzo je kochamy?
Dopiero remontowane kwartał po kwartale kamienice, na nowo zyskują piękne balkony, z odmalowanymi balustradami, nową posadzką i zdobionymi, drewnianymi drzwiami. Oby tylko nie zniknęło z nich pranie.