Hawana. Miasto, które wprowadza w trans. Dlaczego tak bardzo je kochamy?
Zapach to pierwsze, co uderza po wylądowaniu na lotnisku w Hawanie – ciężkie, wilgotne powietrze, którego w Europie trudno doświadczyć. Zapach ten działa jak narkotyk i przyciąga nas do miasta, jakbyśmy byli w transie. Ale pobyt w stolicy zostawiamy sobie zawsze na koniec podróży. Najpierw chcemy się zmęczyć, a tutaj odpocząć, bo tu czujemy się jak w domu.
Bo Hawana to nie tyko piękna architektura, w której zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia, stare samochody tworzące klimat miasta, ale przede wszystkim ludzie i miejsca.
Więcej niż piękne miasto
To tutaj, od ponad stu lat, działa knajpa Dos Hermanos, gdzie za barem spotykamy Vicente, który koryguje nasz wciąż niedoskonały hiszpański i serwuje zimne mojito. To tutaj przy muzyce zespołu Luz Latina zapominamy o bożym świecie. W Hawanie mieszka Yorlandy, taksówkarz, z którym prowadzimy dysputy polityczne podczas kursów po mieście, oraz Klaudia, rezolutna Kubanka ze Starej Hawany, która objaśnia nam kubańskie zwyczaje i poprawia, że do ropy viejy nie dodaje się papryki, bo to nie po kubańsku.
Czytaj również: Rewolucja kubańska uratowała Starą Hawanę i Centro?
To w końcu masa przypadkowo spotkanych ludzi na Malecónie, takich jak Danilo z Centro, który wbrew obiegowej opinii o Kubańczykach nie chce od nas 1 CUC, tylko po prostu posiedzieć i chwilę pogadać. A rozmowa przeciąga się do późnej nocy. To też Pepe, właściciel casy praticular, do którego wracamy, bo wiemy, że Pepe nie zostawia nikogo na lodzie, a drzwi do jego domu zawsze są otwarte.
Hawana to inne życie
Hawana to w końcu życie, tak inne od tego, które widzimy na co dzień w Europie. Życie w grupie, z sąsiadami, z rodziną, tak, aby nikt nie czuł się samotny. Los Habaneros zawsze znajdą czas na popołudniowe zimne piwo i pogaduchy przed domem czy wspólne oglądanie meczu baseballowego. Bo w Hawanie nikt się nie śpieszy, nie zamyka w swoich czterech ścianach. Tutaj nawet ciągłe wystawanie w kolejkach urosło do rangi spotkań towarzyskich.
Dlatego, kiedy jesteśmy w stolicy, nie tracimy czasu na zwiedzanie muzeów i zabytkowych fortów, one nie znikną. Wolimy usiąść na balkonie z butelką rumu, cygarem i po prostu chłonąć atmosferę Starej Hawany. Albo zwyczajnie przespacerować się kolorowymi uliczkami Centro, by na koniec rozłożyć się pod baobabem w patio Uniwersytetu Hawańskiego w Vedado, który jest naszą oazą spokoju w tym wielkim ulu, jakim jest Hawana.
Bo w Hawanie, dokładnie tak jak w ulu, w ciągu dnia nie ma miejsca na ciszę. Od porannego piania kogutów o 4 nad ranem, do wieczornych rytmów reggaetonu, dzień wypełniają warkot silników i klaksony oldtimerów oraz głośne rozmowy. Ale gdy nocą miasto zapada w sen i nastaje cisza, znowu pozostaje tylko zapach, ten narkotyczny, którego nie da się zapomnieć i który na pewno nas tutaj sprowadzi ponownie.