Taksówki na Kubie im starsze, tym mają większe wzięcie. Ale muszą być odpicowane
Turyści, dużo turystów, od listopada do marca Hawana pęka w szwach. Najwięcej jest Francuzów, Kanadyjczyków, Niemców, ale też Meksykanów, Brazylijczyków i Amerykanów. Najczęściej zatrzymują się w stolicy tylko na kilka dni, a chcą zobaczyć wszystko. Ktoś musi im pokazać miasto. Dlatego praca taksówkarza to tutaj opłacalne zajęcie. Zwłaszcza, jeśli jeździ się oldtimerem z lat 50. XX w. A tych na wyspie nie brakuje.
Parque Central, turystyczne serce starej Hawany. Tutaj najczęściej zaczynają wycieczkę po mieście turyści z Europy, przywiezieni do stolicy autobusami Transtur z kurortów w Varadero, Cayo Coco, czy Cayo Santa Maria. Punkt obowiązkowy? Przejażdżka amerykańskim oldtimerem
Hawana w godzinę? Wybierz samochód i wyjmuj portfel
Błyszczące, odpicowane buicki, chevrolety, fordy, plymouthy, wszystkie z lat 50. XX wieku, stoją w równym rzędzie w alei przy pobliskim kinie Payret. Dominują wersje cabrio. Te są najpopularniejsze, bo podczas przejażdżki można zrobić selfie, nakręcić film. Do jednego auta zmieści się nawet 5-6 osób.
Najczęściej to nie turyści znajdują kierowcę, ale odwrotnie. Wystarczy na chwilę zwolnić kroku, nawiązać kontakt wzrokowy i mamy pierwszą propozycję. Trasa na ogół standardowa. Ze Starej Hawany przez Centro do Vedado i na Plaza de la Revolucion. Tutaj postój na obowiązkowe zdjęcie z ogromną podobizną rewolucjonisty Che Guevary w tle.
Można też wyjechać na szczyt pomnika Jose Martiego, kubańskiego bohatera narodowego z okresu walk o niepodległość, aby spojrzeć na panoramę miasta.
Powrót do Starej Hawany oczywiście Malecónem, siedmiokilometrową promenadą ciągnącą się wzdłuż zatoki Hawańskiej, od granicy Starej Hawany i Centrum do Vedado. Został wybudowany w latach 30. XX wieku jako potężny falochron, który do dziś chroni miasto przed zalaniem.
Cała wycieczka trwa około godziny. Dla hawańskich taksówkarzy to żyła złota. Cena wyjściowa za kurs potrafi sięgać nawet 70 peso. Jeśli turysta nie będzie się targował, taksówkarz zgarnie srogą prowizję. Ale sporo zależy od samochodu. Możliwości negocjacyjne są większe w przypadku bardziej zdezelowanych modeli – cena może być niższa nawet o połowę.
Taksówki na Kubie? Nie tylko objazdówka po Hawanie
Nie każdy hawański taksówkarz zajmuje się wycieczkami objazdowymi po Hawanie. Zdecydowanie więcej jest kierowców świadczących regularne usługi taksówkarskie. Może ich samochody nie są tak odpicowane, jak te przy Parque Central, jednak za podwózkę oferują też dużo niższe ceny.
Z Vedado do Starej Hawany starym fordem, również Malecónem, można przejechać się za raptem 6 peso. To około 25 zł. Cena konkurencyjna. Ale i walka o klienta trudniejsza. Ale to wciąż atrakcyjna praca.
Yorlandy jeszcze rok temu jeździł brązowym pontiacem, rocznik 1956, ale zmienił na forda z podobnego rocznika. Powód? Klimatyzacja – dla turystów to istotne, w pontiacu jej nie było – kwituje. Dlatego choć ford prezentuje się nieco gorzej, Yorly nie narzeka na brak klientów. – Jestem taksówkarzem, w Hawanie to dobre zajęcie
Najbardziej opłacalne są kursy na lotnisko, te są pewne, a i turyści nie są wówczas problematyczni. Kurs z centrum Hawany to 20-30 peso, czyli około 100 zł za dystans około 25 km. Jedyny minus to pora. Loty często są wcześnie rano. To wiąże się z pobudką nieraz o 3 w nocy.
Taksówkarze na Kubie radzą sobie nie tylko w stolicy
Robert mieszka w Santiago de Cuba, tutaj nie ma tylu turystów… ani oldtimerów. Dawna stolica Kuby to największe miasto na wschodzie wyspy, ale nie tak popularne wśród gości zza granicy. Dlatego zamiast chevroleta, ma starego wartburga. Dzień zaczyna na lotnisku w Santiago, bowiem konkurencja jest tu niewielka, a turyści, którzy tu docierają też muszą się czymś dostać do miasta.
Cena za kurs? 15 peso. Dla Roberta nie podlega negocjacji. Ale za około 15 km z lotniska do centrum Santiago de Cuba to uczciwa oferta.W mieście Robert nie m co liczyć na sporą liczbę kursów, centrum Santiago de Cuba jest niewielkie, wypełnione wąskimi uliczkami, które łatwiej pokonać piechotą lub bici taxi niż samochodem.
Dlatego kursy lotniskowe to dla niego główne źródło utrzymania.
Jego wartburg również wyposażony jest w klimatyzację. Oczywiście, jak to na Kubie, wieje z całą mocą, dlatego mimo 30 st. C na zewnątrz, w aucie trudno wytrzymać w krótkim rękawie. Paradoksalnie taksówka to miejsce na Kubie, w którym najłatwiej o przeziębienie.
Dla Miquela z kolei kurs z turystami to nie lada gratka. Do Guantanamo, w którym żyje, niemal nie zaglądają. Na co dzień wozi Kubańczyków, dla nich jednak ma niższe stawki, niż dla turystów. W starym peugeocie na różańcu pod lusterkiem wisi materiałowa kukiełka. To orisza, którą dla Miquela uszyła mama. – Mama zmarła, a orisza nadal mnie chroni. Na pytanie o różaniec odpowiada, że podwójna ochrona mu nie zaszkodzi.
We wschodniej i środkowej części wyspy trudno o tak odpicowane oldtimery jak w Hawanie. Częściej spotkamy natomiast moskwicze, wartburgi, duże fiaty, łady i maluchy 126p, nazywane tu pieszczotliwie El Polaquito, czyli Polaczek. Warto dodać, że niezależnie, czy chevrolet czy duży fiat, mało który samochód ma jeszcze oryginalny silnik. Nie wspominając o elementach wyposażenia.
Klamka na sznurku, lakier, o który lepiej się nie otrzeć, czy klimatyzator zamiast radia to nic nadzwyczajnego w kubańskich autach. Pod maską buicka z lat 50. XX w. nierzadko znajdziemy motor z busa marki hyundai.
Nic dziwnego, naprawy najczęściej są prowizoryczne. Nie bez powodu Kubańczycy są uważani za najlepszych mechaników na świecie. Potrafią tchnąć życie nawet w najbardziej zdezelowany egzemplarz i to bez dostępu do amerykańskich części zamiennych.
ZOBACZCIE W GALERII ZDJĘCIA KUBAŃSKICH SAMOCHODÓW, KTÓRE WIDZIELIŚMY
Artykuł ukazał się również na stronie www.dziennikzachodni.pl