Chivichana, czyli kubańska deskorolka
Kubańczycy słyną ze swojej pomysłowości. W kraju niedoborów spowodowanych amerykańskim embargiem, nauczyli się wykorzystywać wszystko to, co mają pod ręką. Najczęściej swoje umiejętności wykorzystują, aby ułatwić sobie codzienne życie, ale również do zabawy. Tak zrodziła się chivichana, czyli kubańska deskorolka.
Mało jednak przypomina ona deskorolki, na których jeżdżą dzieciaki na naszych ulicach. Bliżej jej do sanek na kółkach. Do budowy najczęściej wykorzystuje się deski z drewnianych skrzynek. Do prostokątnej ramy montuje się dwa łożyska z tyłu, i jedno po środku poprzecznej, ruchomej belki z przodu, która służy do sterowania. Dodatkowa deska służy jako siedzisko. Oczywiście nie brakuje też wersji bardziej zaawansowanych, z czterema kółkami, czy hamulcem ręcznym.
Na stromych ulicach Santiago
Choć dzieciaki jeżdżące na chivichanach można spotkać w wielu miastach wyspy, trudno nie odnieść wrażenia, że najlepiej nadaje się do tego górzyste Santiago de Cuba. Na wąskich, stromych uliczkach można uzyskać sporą prędkość i to bez odpychania. Jednak hamowanie często skutkuje zdartymi piętami, kolanami, łokciami, bo aby się zatrzymać, należy wykonać ślizg, który nierzadko kończy się upadkiem. To jednak nie zraża młodych poszukiwaczy adrenaliny.
Ale chivichana nie służy tylko do zabawy. Mieszkańcy wykorzystują jej różne modyfikacje, np. do przewożenia zakupów albo przerabiając na wózek dziecięcy.