Zamach na ambasadę Kuby w USA: Jestem Amerykaninem, jestem jankesem. Trump 2020
Kilka dni po zamachu na Ambasadę Kuby w USA na jaw wychodzą nowe fakty. Portal Cuba Money Project ujawnił szczegóły z przesłuchania zamachowca. Po zatrzymaniu przyznał, że gdyby widział, jak ktoś wychodzi z budynku, nawet ambasador, zastrzeliłby go, ponieważ jest „wrogiem”.
42-letni Alexander Alazo dokonał zamachu na kubańską ambasadę w Waszyngtonie 30 kwietnia około 2 w nocy. Jak ujawnia Cuba Money Project, inicjatywa dziennikarska, zajmująca się programami rządu USA związanymi z Kubą, zamachowiec przyznał organom ścigania po zatrzymaniu, że gdyby ktoś wychodził z budynku, zostałby zastrzelony, nawet ambasador, ponieważ jest wrogiem.
Nim 42-latek otworzył ogień z karabinu w kierunku budynku, chciał spalić kubańską flagę, na której napisał „Przestań kłamać ludziom. Szacunek. Trump 2020. USA, ziemia i rodzina”. Położył ją na ziemi, nasączył benzyną, jednak padający deszcz uniemożliwił podpalenie.
Według przytoczonych przez portal relacji przesłuchanych świadków, zamachowiec krzyczał w kierunku ambasady, że jest Amerykaninem, jankesem i chce zostać zastrzelony.
„Zastrzel mnie, jeśli chcesz mnie zastrzelić!” „Jestem tutaj!” „Jestem Amerykaninem!” „Jestem Yankee!” – cytuje zamachowca Cuba Money Project.
Następnie wyjął półautomatyczny karabin typu AK-47 i otworzył ogień w kierunku ambasady. Na szczęście nikt nie ucierpiał, mimo że kule przebiły się przez elewację budynku. Jedna z kul utkwiła w pomniku Jose Martiego stojącego przed wejściem. W toku śledztwa ustalono, że Alazo oddał w sumie 32 strzały.
Zaczął strzelać do fasady ambasady, a kiedy opróżnił około połowy magazynu, zmienił pozycję i kontynuował strzelanie w kierunku holu. Kiedy skończyły mu się kule, rzucił karabin pod bramę wjazdową, wrócił do samochodu, wziął amerykańską flagę, którą założył na ramiona, zaczął krzyczeć hasła i gestykulować – relacjonuje atak kubański ambasador w Stanach Zjednoczonych José Ramon Cabañas cytowany przez agencję Prensa Latina.
Po kilku minutach od zgłoszenia ataku, na miejscu pojawiła się policja, która zatrzymała zamachowca. Miał amerykańską flagę i wykrzykiwał niezrozumiałe hasła. Miał na sobie również bluzę, na której umieścił litery FBI.
Na Alazo ciążą zarzuty ataku z zamiarem zabicia i posiadania niezarejestrowanej broni palnej. Sąd nie przychylił się do wniosku oskarżonego o zwolnienie z aresztu. W toku śledztwa wykazano bowiem, że cierpi na halucynacje słuchowe, które czynią go niebezpiecznym dla otoczenia.
W uzasadnieniu sądu przytoczonym przez Cuba Money Project czytamy, że Alazo przejechał ponad 100 mil z załadowanym półautomatycznym karabinem, a jego celem było stawienie czoła kubańskim urzędnikom w ambasadzie. Te działania wskazują na niewiarygodne poświęcenie i zaangażowanie, by skrzywdzić innych. Dodatkowo zamachowiec przyznał, że zastrzeliłby każdego, kto wyszedłby z ambasady, w tym ambasadora. Wciąż też uważa Kubańczyków za swoich wrogów, których nienawidzi.
Podczas przesłuchania Alexander Alazo miał wyznać, że urodził się na Kubie i służył w armii kubańskiej. W 2003 roku wyemigrował do Meksyku, a następnie do Teksasu. Alazo leczył się psychiatrycznie. Coraz częściej też słyszał głosy w głowie, ostatni raz dwa dni przed zamachem, że ma chronić swoja rodzinę.
W marcu 2020 za namową żony, pielęgniarki w szpitalu psychiatrycznym, udał się na badania, stwierdzono, że cierpi na urojenia i przepisano mu lek przeciwpsychotyczny. Zeznał, że głosy słyszy od 2016 roku, cały czas żył w przeświadczeniu, że ścigają go kubańskie organizacje przestępcze.
Według zeznań żony zamachowca, wierzył on, że rząd kubański zatrudni zorganizowaną grupę zabójców, aby go zabić. Czuł, że ciągle ktoś go śledzi. Obawiał się, że „przyjdzie kilku dużych, czarnych mężczyzn z tatuażami i go zabije
przed swoją rodziną.”
Alazo miał też odwiedzać wiele agencji rządowych USA, aby poinformować, że jest śledzony przez Kubańczyków. W 2018 wyjechał na miesiąc do Niemiec, skąd, jak zeznała żona, wyjechał do innych krajów, aby uniknąć przyłapania przez osoby, które według niego, wciąż go śledziły. Przez ostatnie 9 miesięcy Alazo mieszkał w samochodzie i ciągle się przemieszczał.
Mimo problemów psychicznych bez problemu był w stanie kupić w Stanach Zjednoczonych karabin maszynowy (wcześniej posiadał pistolet typu Glock) i przeprowadzić atak. Niestety do zamachu nie odniosły się władze amerykańskie. Alazo ma żonę i dwójkę dzieci.
Na zamach zareagował kubański MSZ, który domaga się szczegółowego i rzetelnego śledztwa w sprawie.
Źródła: Cuba Money Projcet, Prensa Latina, Granma
Fot. Twitter, Bruno Rodriguez Parilla