Masowe protesty na Kubie. Mieszkańcy wyszli na ulice. Blokada zarzyna wyspę
Tak dużych antyrządowych protestów Kuba nie widziała od blisko 30 lat. W niedzielę tysiące Kubańczyków wyszły na ulice, aby zademonstrować swoje niezadowolenie z powodu głębokiego kryzysu gospodarczego i zapaści w służbie zdrowia z powodu pandemii koronawirusa.
Protesty wybuchły niedzielę 11 lipca w niewielkiej miejscowości San Antonio de los Bańos w prowincji Mayabe około 30 km od Hawany. Transmitowana na Facebooku demonstracja szybko rozlała się na inne miasta, m.in. Artemisę, Ciego de Ávila, Camaguey i Hawanę, gdzie tłum zebrał się na Maleconie.
Największe protesty od lat 90.
To największe protesty na Kubie od tzw. „maleconazo”, kiedy w sierpniu 1994 roku, w środku okresu specjalnego, setki ludzi wyszły na ulice Hawany i nie opuściły ich, dopóki nie pojawił się Fidel Castro, który ostatecznie załagodził sytuację.
Tym razem do San Antonio de Los Bańos udał się prezydent Miguel Diaz-Canel, aby uspokoić nastroje. Następnie zwrócił się w telewizyjnym orędziu do narodu, w którym oskarżył Stany Zjednoczone o inicjowanie protestów i próbę destabilizacji kraju.
Dodał również, że rozumie żal i frustrację wielu protestujących, jednak podkreślił, że dają sobą manipulować. Zaznaczył też, że próby destabilizacji kraju nie będą dłużej tolerowane.
Jednak do stłumienia protestów nie zostały skierowane policja ani wojsko, których działanie ograniczono jedynie do patrolowania terenu i utrzymania porządku w przypadku aktów wandalizmu czy zamieszek. Władze zmobilizowały też zwolenników do kontrmanifestacji w kilku miastach.
Mimo to doszło do pojedynczych incydentów. W Hawanie protestujący wywrócili radiowóz i obrzucili go kamieniami. W Matanzas to samo uczyniono z autem pierwszego sekretarza Partii Komunistycznej w prowincji. Splądrowano tez kilka sklepów MLC. Na szczęście jednak obyło się bez większych starć i co ważne – ofiar, a demonstracje przebiegły generalnie pokojowo. W sumie, jak podaje Reuters, aresztowano tylko około 25 osób.
Do protestów przyłączył się m.in. Leoni Torres, popularny na Kubie piosenkarz popowy. W mediach społecznościowych zamieścił filmy i napisał: „Najwyższy czas, aby posłuchać swoich ludzi! Jeśli nie umiecie uznać swoich błędów i ich naprawić, będziecie musieli nas zabić”.
Ostatnie protesty zakończyły się przed godz. 21, kiedy zaczęła obowiązywać godzina policyjna w związku z pandemią koronawirusa. 12 lipca na Kubie został wprowadzony niemal całkowity lockdown. Po godz. 21 na ulicy pojawiły się wzmożone oddziały wojska.
Kryzys gospodarczy na Kubie
Załamanie się systemu ochrony zdrowia w związku z Pandemią COVID 19 i planowany na poniedziałek niemal całkowity lockdown w kraju stały się impulsem do wybuchu protestów, jednak głównym powodem niezadowolenia jest szalejący kryzys gospodarczy.
– Ludzie muszą coś jeść. Nikt już nie wierzy w obietnice rewolucji – wyjaśnia mi Cindel przyjaciółka z Kuby.
W podobnym tonie wypowiada się nasz zaprzyjaźniony taksówkarz z Hawany, który przyznaje, że sytuacja pandemiczna jest coraz gorsza, bo ludzie zamiast się izolować, muszą chodzić od sklepu do sklepu w poszukiwaniu jedzenia i stać w kolejkach.
Trzeba jednak zaznaczyć, że za tragiczną sytuację gospodarczą Kuby odpowiadają przede wszystkim zaostrzone przez Donalda Trumpa sankcje gospodarcze, które w sumie obejmują 234 środki przeciw Kubie.
Brutalne i niezgodne z prawem międzynarodowym embargo USA na Kubę trwa nieprzerwanie od 60 lat i doprowadza wyspę do ruiny. Mimo to aktualny prezydent USA Joe Biden nie śpieszy się ze złagodzeniem blokady. W dodatku Donald Trump na koniec kadencji wpisał Kubę na listę krajów wspierających terroryzm, co utrudnia transakcje międzynarodowe. Na trudną sytuację nałożyła się dodatkowo pandemia i brak turystów. Jednak coraz mniej osób w ogóle to obchodzi.
„Kiedy lodówka jest pusta i brakuje prądu przestaje cię obchodzić dlaczego tak jest, tylko chcesz wyrazić swoje niezadowolenie z tego powodu. Chcesz zmiany”.
O zawieszenie amerykańskiej blokady zaapelował w poniedziałek prezydent Meksyku Andrés Manuel López Obrador.
– Jeśli chcemy pomóc Kubie, pierwszą rzeczą, którą powinniśmy zrobić, to zawiesić blokadę, o co wnioskuje większość krajów świata. Byłby to prawdziwie humanitarny gest. Żaden kraj na świecie nie powinien być otoczony, zablokowany. To jest przeciwieństwo praw człowieka – oświadczył.
Jak podaje Reuters gospodarka Kuby skurczyła się w 2020 roku roku o 10,9 proc., a do czerwca 2021 r. o 2 proc. Wynikający z tego kryzys gotówkowy spowodował niedobory, które zmusiły Kubańczyków do stania w wielogodzinnych kolejkach po podstawowe towary w całej pandemii.
Reakcja w USA. Prawica wzywa do interwencji
Protesty na Kubie szerokim echem odbiły się pod drugiej stronie cieśniny Florydzkiej. Republikański burmistrz Miami Francis Suarez, wraz z senator Ileaną Garcíą i członkami kubańsko-amerykańskiego kolektywu na wygnaniu wezwał do „międzynarodowej interwencji prowadzonej przez Stany Zjednoczone w celu ochrony kubańskiego narodu przed krwawą łaźnią”. Internet zalały też wpisy skrajnie prawicowych kongresmenów.
Z kolei Jake Sullivan doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego ostrzegł w niedzielę na Twitterze władze Kuby przed użyciem przemocy wobec demonstrantów.
– Stany Zjednoczone wspierają wolność słowa i zgromadzeń na Kubie i zdecydowanie potępiłyby jakiekolwiek akty przemocy wymierzone w pokojowych demonstrantów, którzy korzystają ze swoich podstawowych praw napisał Sullivan.
W mediach panuje spora dezinformacja, a portale z Miami publikują wyrwane z kontekstu nagrania, które mogą zaognić sytuację na Kubie. Powielane są również plotki, jakby Raul Castro miał uciec do Wenezueli, co ma zachęcić ludność do powstania i zamieszek.
Jednocześnie przeciwko podżeganiu do buntu na wyspie wypowiedział się znany amerykańsko-kubański aktywista Carlos Lazo, twórca akcji „Puntes de Amor”, która propaguje dialog między oboma narodami.
– Ci, którzy z Miami podżegają Kubańczyków z wyspy do wyjścia na ulice, będą na tych ulicach z prowadzącymi protesty? – pyta. I dodaje
– Cokolwiek się stanie, my, stąd, jako Kubańczycy Amerykanie, będziemy nadal opowiadać się za budowaniem mostów miłości między narodami Kuby i Stanów Zjednoczonych. Sprzeciwiamy się wszystkiemu, co zachęca do przemocy i konfrontacji wśród dzieci Kuby – napisał na Facebooku.
W poniedziałek minister spraw zagranicznych Kuby Bruno Rodriguez zaznaczył, że Stany Zjednoczone przeznaczyły setki milionów dolarów na wywrotowość na Kubie, nakłada ludobójczą blokadę, głównie odpowiedzialną za braki gospodarcze.
Joe Biden wydał oświadczenie
– Stoimy po stronie Kubańczyków, a ich głos wzywa do wolności i uwolnienia od tragicznego uścisku pandemii oraz od dziesięcioleci represji i cierpienia gospodarczego – napisał. – Stany Zjednoczone wzywają reżim kubański, aby wysłuchał swoich obywateli i służył ich potrzebom w tym ważnym momencie – dodał.
Nie wspomniał jednak, że kryzys gospodarczy na Kubie jest spowodowany przede wszystkim sankcjami USA, o zdjęcie których od lat apeluje ONZ, a w czasie pandemii również WHO. Warto zauważyć, że w podobny sposób prezydent USA nie potępił sojuszniczego rządu Kolumbii, który brutalnie rozprawia się od kilku miesięcy z demonstracjami antyrządowymi, gdzie liczba ofiar śmiertelnych sięga 70.
Koronawirus na Kubie
Mimo pasma sukcesów w walce z koronawirusem od początku pandemii w marcu 2020 roku, sytuacja sanitarna załamała się na początku lipca, najprawdopodobniej z powodu wariantu Delta. Od trzech dni notuje się powyżej 6 tys. nowych przypadków.
Najgorsza sytuacja jest w prowincji Matanzas, w której wykrywa się około połowy dziennej liczby zakażeń. Szpitale są przepełnione, a w magazynach brakuje już nie tylko leków, ale też podstawowych środków higienicznych, jak rękawiczki czy strzykawki.
Władze skierowały w zapalny region awaryjnie dodatkowych lekarzy i wojskowych, a także Międzynarodową Brygadę Henry Reeve, która jeszcze rok temu pomagała w walce z COVID we Włoszech i blisko 30 innym krajom na świecie.
Załamanie się służby zdrowia w Matanzas podkopało zaufanie do władz w zakresie walki z COVID, mimo dość sprawnej akcji szczepień oraz bardzo dobrych wyników opracowanych na Kubie szczepionek Abdala i Soberana 02.
Do 8 lipca przynajmniej jedną dawką było zaszczepionych 3 mln mieszkańców, a dwiema ponad 1,7 mln.
Warto też zauważyć, że mimo sporej liczby zakażeń, śmiertelność na Kubie z powodu COVID-19 to 20-40 chorych dziennie.