Czy na Kubie jest bezpiecznie? „No mafia, no guns”. Bezpieczeństwo na Kubie to nie mit
13,5 proc. wszystkich turystów, którzy przyjeżdżają na Kubę, jako główny powód wyboru tego kraju na wakacje podaje bezpieczeństwo. Czy naprawdę na Kubie jest bezpiecznie do tego stopnia, że stało się ono ważniejsze dla ponad pół miliona gości odwiedzających wyspę, niż piękne plaże i karaibskie słońce?
Ameryka Środkowa nie cieszy się zbyt dobrą opinią, jeśli chodzi o poziom bezpieczeństwa. Kartele narkotykowe, zorganizowana i pospolita przestępczość, handel ludźmi, toczą kraje basenu Morza Karaibskiego niczym gangrena. Wystarczy przejrzeć ostrzeżenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych, aby przeciętny turysta zniechęcił się do samodzielnego wyjazdu. Zasadniczo streścić je można do jednego zdania „Nie wychodź z hotelu, jeśli nie musisz”.
Inaczej jest na Kubie, która od lat cieszy się jednym z najwyższych poziomów bezpieczeństwa na świecie. Swobodnie spacerujących turystów z lustrzankami za kilka tys. zł w ręce, można spotkać tutaj w najbardziej zapuszczonych zaułkach Hawany.
Na ostatniej konferencji prasowej poświęconej targom turystycznym FITCuba 2019 dyrektor handlowy Mintur, Michel Bernal Quicutis zaznaczył, że 13,5 proc. turystów, którzy odwiedzają Kubę, deklaruje, że wybrali ten kraj ze względu na bezpieczeństwo, zarówno osobiste, jak i epidemiologiczne, a także że jest to terytorium, na którym nie ma zorganizowanej przestępczości ani karteli narkotykowych, nie dochodzi do porwań i można spokojnie cieszyć wypoczynkiem.
Co na to MSZ?
Polski MSZ w informacjach o bezpieczeństwie na Kubie zwraca jedynie uwagę na zagrożenie drobnymi kradzieżami, włamaniami do samochodów, czy pokoi hotelowych. Ostrzega też przed spacerowaniem po zmroku po takich ulicach jak Amistad i Monte w Hawanie Centrum oraz Sol, Jesus Maria, Aguacate w Starej Hawanie.
Warto jednak dodać, że ostrzeżenie wisi na stronie MSZ od ponad dwóch lat i dawno nie było aktualizowane. Bowiem wymienione ulice nie specjalnie różnią się od innych i trudno mówić tu o jakimś realnym zagrożeniu. Można przypuszczać, że bardziej chodzi o ich oddalenie od głównych traktów turystycznych, przez co turyści mogą czuć się na nich nieco nieswojo.
„No mafia, no guns”
Sami Kubańczycy z resztą uwielbiają przechwalać się tym, że na ich ulicach jest bezpiecznie. W rozmowach z turystami podkreślają: „no mafia, no guns”. Wiedzą bowiem, jak jest w sąsiednich krajach, z którymi bądź co bądź Kuba konkuruje na polu turystycznym. Mark Kurlansky, amerykański reporter m.in. Miami Herald, tak w swojej książce „Hawana, podzwrotnikowe delirium”, opisuje jedną ze swoich wizyt w Hawanie
Z powodu embarga na wyspie nie można było używać amerykańskich kart kredytowych, dlatego miałem kieszenie wypchane gotówką. Moja ostrożność musiała być dobrze widoczna, ponieważ jakiś wysoki i chudy młody Kubańczyk podszedł do mnie i rzekł: „Proszę się nie martwić. W Hawanie jest pan bezpieczny. Tu są dwa miliony ludzi i milion z nich jest w policji”.
Młody Kubańczyk choć ironizował, przesadził tylko trochę. Bowiem policja na ulicach nie tylko Hawany widoczna jest niemal wszędzie. W dodatku funkcjonariusze rzadko patrolują ulice samochodami. Bezpieczeństwa pilnują w dwu- trzyosobowych pieszych patrolach. W Starej Hawanie, gdzie ulice są naprawdę wąskie, przemieszczają się również elektrycznymi skuterami.
Yorlandy Garcia, hawański taksówkarz, z którym od dwóch lat podróżujemy po okolicy, zapytany przez nas o bezpieczeństwo, wskazał trzy powody, dlaczego na Kubie jest bezpiecznie.
- Brak broni palnej, zezwolenie na jej posiadanie mają tylko policjanci i przedstawiciele służb bezpieczeństwa oraz ochrony
- Dużo policji, która jednocześnie jest dofinansowana i dobrze zorganizowana
- Kubańczycy są pacyfistami – Jesteśmy spokojnym narodem, ale mamy gorącą krew.
Zbrodnie też się zdarzają
Oczywiście nie jest też tak, że na Kubie możemy się całkowicie zapomnieć. Przestępstwa się zdarzają i to nawet te najcięższe. Przed rokiem opinią publiczną wstrząsnęła zbrodnia, do której doszło w niewielkiej wiosce pod Cienfuegos. 18-letnia Kubanka została zgwałcona i zamordowana przez trzech mężczyzn. Sprawcy w wieku od 19 do 32 lat zostali ujęci i obecnie odsiadują wyroki więzienia od 25 lat do dożywocia. Z kolei ich wizerunek i pełne dane osobowe zostały opublikowane w prasie.
Tego typu zbrodnie to na Kubie jednak rzadkość, a tutejszy wymiar sprawiedliwości jest wyjątkowo skuteczny i surowy. Obcokrajowcy natomiast są chronieni dodatkowo, bowiem nawet za drobne przestępstwa na turystach można trafić za kraty na 8 lat.
Czy na Kubie jest bezpiecznie? Uwaga na prostytutki
Na baczności na Kubie powinni się mieć samotni mężczyźni nocujący w hotelach. Często padają oni ofiarą kradzieży dokonywanych przez prostytutki. Nie ma co ukrywać, sex turystyka na Kubie kwitnie, a pokonać nie udało jej się nawet Fidelowi Castro. Wielu mężczyzn przyjeżdża na wyspę tylko po to, aby spędzić noc z „Mulatą”, czyli kwintesencją kubańskiej kobiecości. Niejednokrotnie kosztuje ich to więcej, niż tylko sama usługa.
Dlaczego proceder działa akurat w hotelach? Turyści w pokojach hotelowych mogą bowiem przyjmować niezameldowanych gości. Są to również prostytutki, które wykorzystując sytuację, że”zmęczony”, „tymczasowy partner” zasnął, zostawiają go z pustymi kieszeniami i znikają. Szanse na ustalenie sprawczyni/sprawcy kradzieży (tak, męska prostytucja na Kubie też jest popularna) są minimalne.
Inaczej jest w casach particular, tutaj gospodarz jest zobowiązany spisać dane każdej osoby, która zostaje w pokoju i zgłosić ją w odpowiednim urzędzie. Brak takiej adnotacji lub błąd w danych osobowych może kosztować właściciela casy 1000 CUC kary i utratę licencji. Dlatego ryzyko kradzieży w prywatnych casach jest zdecydowanie mniejsze, bo bezpieczeństwo turysty jest przede wszystkim w interesie samego gospodarza.
Zdrowy rozsądek przede wszystkim
Zawsze pytani, czy na Kubie jest bezpiecznie, opowiadamy anegdotę z naszego pierwszego wyjazdu. – Stara Hawana, grubo po zmroku, jedna z bocznych ulic wymienionych w ostrzeżeniu MSZ. Jesteśmy na niej tylko my, z przeciwka w naszą stronę zmierza pięciu rosłych młodziaków, których aparycja raczej nie napawała optymizmem. Kiedy ich mijaliśmy, po postu się rozstąpili, przepuszczając nas środkiem.
Okazało się, że lęk tkwił w naszych głowach i wynikał bardziej zagrożeń z jakimi spotykamy się w Polsce, niż z realnym niebezpieczeństwem. I tak właśnie jest na Kubie, często obraz, który widzicie, może wzbudzić w Was niepokój, jednak najczęściej nie ma żadnych racjonalnych podstaw. Wiele aspektów, które w kulturze europejskiej, słusznie, lub nie, ale kojarzą się z półświatkiem, w Ameryce Łacińskiej jest elementem kultury. Jako przykład można podać np. tatuaże zdobiące twarz.
Warto dodać, że na Kubie nie występuje zjawisko chuligaństwa. Młodzi ludzie nie kipią agresją, nie ma też waśni na tle sportowym. Fani dwóch przeciwnych drużyn baseballowych czy piłkarskich są w stanie razem oglądać mecz. Dlatego na Kubie nie znajdziecie wulgarnych napisów, czy zdewastowanych przystanków.
Warto eksplorować kubańskie ulice z uśmiechem na twarzy. Ale pamiętać przy tym o podstawowych zasadach bezpieczeństwa, które stosujecie chociażby w Polsce.
Jeśli w Polsce nie wsiadacie do przypadkowego samochodu, którego kierowca proponuje podwózkę, zastanówcie się czy chcecie to zrobić na Kubie. Jeśli w Warszawie wieczorem, idąc ulicami Pragi, nie trzymacie na wierzchu wartościowego sprzętu czy biżuterii, dlaczego nie zachować tej skromności też w Hawanie. Ale jeśli wypadnie Wam 20 peso na ulicy z kieszeni, możecie być prawie pewni, że ktoś do Was podbiegnie, aby Wam je oddać.
Nie zawsze było tak bezpiecznie
Warto jednak na koniec dodać, że Kuba nie zawsze była państwem bezpiecznym, a zwłaszcza jej stolica. W latach 50. działały tu rozliczne amerykańskie mafie i grupy przestępcze, prostytucja miała bardziej zorganizowany i kryminalny charakter. Do tego dochodziła rywalizacja polityczna, morderstwa na zlecenie przeciwników politycznych były czymś naturalnym, a represje ze strony władz ogromne. Jeszcze raz cytując Kuralnskiego:
Cudzoziemcy zapamiętali Hawanę z tamtych czasów jako swego rodzaju romantyczny burdel, gdzie piękni ludzie ubierali się elegancko i słuchali wspaniałej muzyki w słynnych klubach nocnych. Lecz dla habaneros rządy Batisty to czasy terroru, kiedy niewinni, a nawet bohaterscy ludzie byli bici, włóczeni po ulicach oraz mordowani zarówno w biały dzień, jak i pod osłoną nocy.
Mamy nadzieję, że te czasy już nie wrócą.
Czytaj również: Ustawa Helmsa-Burtona wchodzi w życie. Czego Trump chce od Kuby?