“Prawdziwa Kuba”. Co kryje popularne hasło? Zdradza Barbara Stawarz-Garcia, cz. III
Czy Kuba z dzieckiem to dobry pomysł? Rodzice na wyspie mogą spotkać wiele przeszkód, podobnie jak weganie. O wyzwaniach, jakie czekają na turystów i jak przygotować wyjazd na Kubę, opowiada Barbara Stawarz-Garcia z Hola Cuba – Wyprawy na Kubę. Z trzeciej części naszej rozmowy dowiecie się też, co kryje się za sloganem “Prawdziwa Kuba” oraz czy Kubańczycy to machos.
Hawana, Trinidad, Viñales, a może podróż na wschód? Wakacje na Kubie warto dobrze przygotować, bo sam transport to wyzwanie. Drugą część rozmowy z Barbarą Stawarz-Garcią z Hola Cuba – Wyprawy na Kubę możecie przeczytać TUTAJ.
Prawdziwa Kuba. Chwyt marketingowy?
Color Cubano: Często wśród turystów pokutuje takie powiedzenie “Prawdziwa Kuba”. Że właśnie tylko te sklepy na kartki, czy sypiące się kamienice. A przecież Vedado, Miramar w Hawanie, czy tak jak mówisz w Viñales z restauracją na topie, to też jest prawdziwa Kuba.
Barbara Stawarz-Garcia: Oczywiście, że tak! W ogóle, jak ktoś właśnie sprzedaje Kubę tym hasłem “poznaj prawdziwą Kubę”, to za tym kryje się bieda. Ktoś myśli, że prawdziwa to będzie Kuba biedna i obskurna, a to w ogóle tak nie jest.
Kubańczyk byłby ostatnią osobą, która chciałaby pokazać turyście brudną ulicę w Centro, pusty sklep czy jakąś nieładną państwową knajpę. No bo one różnią się zdecydowanie jakościowo, ale też nie jest to reguła. Bywają te państwowe na bardzo wysokim poziomie.
Chcesz poznać Kubę. Hola Cuba pokaże ci wyspę. Sprawdź ofertę
Jedna z naszych przewodniczek, Kubanka, która pracuje z naszymi grupami, zawsze chce wybierać te najmodniejsze miejsca. Ale ja chcę, żeby uczestnicy naszych wyjazdów zobaczyli też Hawanę Centro, zobaczyli te walące się budynki, które niestety nie wytrzymują próby czasu. Ona by wolała, żeby tego nie widzieli, żeby tego nie oglądali, bo chciałaby pokazać wszystko to, co najpiękniejsze, ale to też nie byłby wtedy pełen obraz.
Więc nie ma jednej prawdziwej Kuby, bo Kuba jest po prostu bardzo, bardzo różnorodna. I chyba, kiedy właśnie pokazujemy tę różnorodność, to wtedy to jest właśnie ta prawdziwa Kuba.
Kuba dla wegan. Czy to możliwe?
Chciałbym jeszcze wrócić do tematu restauracji, wspomniałaś, że otwierają się topowe miejsca, więc nasunęło mi się pytanie, czy Kuba to kraj dla wegan?
Weganką nie byłam, natomiast przez 7 lat nie jadłam mięsa. Tak było do ciąży, kiedy właśnie na Kubie poczułam – rany, ja muszę zjeść mięso. Więc poszłam z zamkniętymi oczami na kubańskie danie, jakim jest ropa vieja i tak się moja przygoda z niejedzeniem mięsa zakończyła.
Natomiast do tego czasu przez wiele lat na Kubie tego mięsa faktycznie nie jadłam, więc w ogóle byłam taką atrakcją turystyczną dla Kubańczyków, bo z ich perspektywy to jest fanaberia, coś niezrozumiałego. Słyszałam pytania: ale czemu ty sobie to robisz?
Natomiast przy tej okazji warto zaznaczyć, że tutaj na Kubie to mięso też jest zupełnie inne. Może nie w Hawanie, ale np. Viñales, w małych miasteczkach, gdzie jest rolnictwo, wieprzowina to najczęściej młode, hodowane ekologicznie, nie ma mowy o żadnych antybiotykach czy innych sztucznych dodatkach.
Ale wracając do wegan, no to jest ciężko, chociażby dlatego, że podstawowy produkt śniadaniowy to jaja. Choć oczywiście Kubańczyk jako alternatywę zaserwuje weganom ryż z fasolą, do tego warzywa i będą zachwyceni. Ale to prawda, że weganie nie mają tak dużego wyboru na Kubie. Bo nie ma np. tofu, choć powoli pojawiają się i takie miejsca. No ale nie jest to standard.
Więc z tej perspektywy wegańskiej na pewno wybór jest ograniczony. Jeżeli mówimy o wegetarianach, to już jest lepiej, bo są te jajka. Z kolei, jeśli ktoś jest semiwegetarianinem, to do tego może dorzucić ryby i owoce morza, więc już w ogóle nie ma problemu.
W naszych grupach w Hola Cuba prawie zawsze są osoby, które są wege, więc nasi gospodarze czy restauracje w których zamawiamy posiłki przygotowują dla tych osób np. paelle wegetariańskie czy makarony. Ale na pewno jest to mniejszy wybór niż np. w Europie. Dlatego też zawsze takie osoby informujemy, aby zabrały m.in. własne przekąski na podróż, jakieś ulubione. Z resztą to samo się tyczy alergików.
A co jeszcze warto zabrać ze sobą na Kubę?
Jeśli mówimy o tym przygotowaniu, to z takich rzeczy, które warto zabrać, to właśnie przekąski na te przejazdy, bo nigdy nie wiadomo, co akurat na postojach będzie dostępne. Na pewno też apteczka, przynajmniej taka podstawowa na doraźne sytuacje typu przeziębienie czy problemy żołądkowe, które na Kubie zdarzają się bardzo często. Bo znajdziemy to na Kubie, tylko po co tracić czas na szukanie.
Choroby na Kubie. Co łatwo złapać?
Chyba warto podkreślić, że na Kubie łatwo się przeziębić, bo się wydaje, że jak to jest ciepły kraj – tropiki, to ból gardła czy katar nam nie grożą. Co jest złudne.
Na pewno problemy żołądkowe zdarzają się częściej, ale na przeziębienie również, co wynika ze zmiany temperatur, wszechobecnej klimatyzacji, chociażby w transporcie. Turyści często zostawiają włączoną klimatyzację na noc w pokojach, czego ja szczególnie nie polecam. Lepiej włączyć wiatrak. Z resztą to jest trik Kubańczyków na komary. Wiatrak je odgania. Dlatego jest bardzo ciężko, jeśli prąd zostanie wyłączony właśnie nocą. Znam osoby, które jak nie ma nocą prądu, to śpią w pełnym ubraniu zakryte od stóp do głów.
To, o czym też często nie myślimy z naszej perspektywy, to że jak wchodzi taki 2-3 dniowy zimny front i temperatura spada do 23-24 st. C, to tutaj to jest duża zmiana. Wtedy wszyscy kichają, mają katar.
I możemy się zwyczajnie zarazić, bo na Kubie też istnieje sezon przeziębieniowy
Właśnie tak, te wirusy tutaj są tak samo jak i u nas. Jak się zmieniają pory roku, to szaleją wirusy paragrypowe, rotawirusy i po prostu ludzie chorują.
Podczas wyjazdu, kiedy akurat ja chorowałem, kubańska lekarka zwróciła mi uwagę, że turyści często popełniają błąd taki, że przyjeżdżają z zimnego do ciepłego kraju i od razu sięgają po drinki z lodem, wiadomo mojito, i że to idealna recepta na zapalenie gardła.
To właśnie robi ta różnica temperatur, a o czym nie myślimy. Turyści, jeśli już, to patrząc na drinka z lodem, obawiają się problemów żołądkowych, bo przecież lód niedobry, a częściej przez ten lód łapią infekcję gardła, no i przez klimatyzację.
Kubańczycy uwielbiają klimatyzację. Czuć to zwłaszcza w samochodach, autobusach czy sklepach.
I to jest taka klimatyzacja bez opamiętania ustawiona na 16 st. Celsjusza, ile fabryka pozwoli. To niestety nas załatwia.
Kuba z dzieckiem. To możliwe, ale czy warto?
Zmieniając temat, chciałbym cię jeszcze zapytać o kwestię podróży na Kubę z małym dzieckiem, bo wiele rodzin ma ten dylemat: jechać czy nie jechać, jak się przygotować, co zabrać. Jak Ty oceniasz taką podróż? W końcu sama jesteś młodą mamą
Tak, prawie trzylatki, a po raz pierwszy była z nami na Kubie jak miała 1,5 roku.
No właśnie, więc jak, da się?
W zasadzie to odradzam. Nie wiem, czy Cię zaskoczę, ale ja bym powiedziała, że Kuba to jest wyspa dla dorosłych. Nie sądzisz?
Podróżuję bez dziecka, więc nigdy tak o tym nie myślałem. Zawsze widzę tylko, że na Kubie jest bardzo dużo dzieci, biegają po ulicach, grają w piłkę. Ale nie mam pojęcia jak to z perspektywy turysty wygląda.
Jak sobie wyobrazimy, ile rzeczy się traci będąc z małym dzieckiem w podróży, to na Kubie traci się bardzo dużo. Dlatego, że tutaj jest tak przepiękne życie nocne, koncerty, muzyka, bary, knajpy, jest głośno, a to wszystko jednak wyklucza taką spokojną podróż z małym dzieckiem. Jest dużo innych przyjaznych kierunków, gdzie można na tym etapie pojechać.
Oczywiście ludzie podróżują w różny sposób. Kubańczycy bardzo często z takimi maluszkami chodzą po knajpach, nawet z 3-latkami potrafią spędzać czas do bardzo późna. No ale głośna muzyka w klimatyzowanym lokalu to nie jest obiektywnie najlepsze środowisko dla takiego dziecka.
Nasza córka urodziła się w pandemii, więc w pierwszą podróż pojechaliśmy, jak miała osiem miesięcy. Na dwa miesiące wyjechaliśmy na Wyspy Kanaryjskie, czyli taki dosyć luźny wyjazd z perspektywy podróżniczej, bo wszystko było dostępne, do tego przyjazny klimat. Ale dopiero wtedy zobaczyłam, jak bardzo dziecko wybija się z tej rutyny, tego rytmu, który jest dla niego bardzo ważny.
I mimo, że na Kubę córka pojechała z nami dopiero jak miała 1,5 roku, to było to ogromne wyzwanie, zwłaszcza, że jechaliśmy aż do Baracoa. Było to świeżo po pandemii, był problem z dostępnością jedzenia, wiele miejsc wciąż pozostawało zamkniętych.
I po tym wyjeździe, jak sprawdziła się w takiej podróży, w zasadzie nic nam nie było już straszne. Zabraliśmy ją do Kolumbii, do Meksyku. No ale z takiej dalszej perspektywy uważam, że taka podróż nie jest najlepszym środowiskiem dla małego dziecka. Więc choć maluch bardzo dużo z niej czerpie, to jednak za cenę stałości domu.
A druga sprawa, że po prostu trzeba wszystko ze sobą przywieźć. Wiem, ile trzeba spakować dla małego dziecka na weekend w Polsce, a co dopiero, jeśli jedziemy na Kubę, gdzie musimy przewidzieć, co może nam być potrzebne, a czego tutaj nie dostaniemy. Pieluchy na Kubie są, ale kupuje się je wtedy, jak wszystko na Kubie, kiedy są, więc może akurat być tak, że ich nie będzie.
Dlatego, jeśli mówimy o małym dziecku, to te pieluchy trzeba zabrać, wszelkie rzeczy higieniczne, chusteczki, maści, kosmetyki. Tego jest mnóstwo. A co, jeśli będzie potrzebny antybiotyk? Albo igły i strzykawki? Tego typu rzeczy, wiem po sobie, bo my to Wszystko na zimę przywozimy, trzeba mieć, gdyby akurat były potrzebne.
Kubańczycy wiedzą, jak się poruszać w tym wszystkim, jeśli coś jest potrzebne, to wiedzą, gdzie to natychmiast zdobyć. I oczywiście, dla turystów są inne zasoby i jak coś trzeba, to też się znajdzie. Bo summa summarum na Kubie jest tak, że wszyscy mówią, że niczego nie ma, ale wszystko jest. Tak to wygląda.
Dlatego podsumowując, myślę, że z Kubą można poczekać, aż dziecko będzie trochę większe i będzie bardziej świadomie chłonąć świat, który je otacza. Dla takich 7-12 letnich dzieci, ale nawet już 5-latków, ten kontakt z rówieśnikami, którzy nie mają zabawek, ale cały dzień spędzają na podwórku, co u nas, w Polsce, jest już rzadkością, będzie niesamowicie cenną lekcją. I to będzie fantastyczna podróż dla całej rodziny.
Bezpieczeństwo na Kubie. Co z kultem macho?
To już dobijając do brzegu, muszę Cię zapytać jeszcze o słynny kubański maczyzm. Jesteś kobietą, ale też żoną Kubańczyka, do tego masz kontakt z turystkami. Czy Kuba to bezpieczny kierunek dla kobiet? Bo skądinąd wiemy, że inne kraje w regionie słyną wręcz z ogromnej przemocy.
Absolutnie tak! Porównując z państwami w regionie to już jest to raj. Ale Kuba w ogóle jest takim kierunkiem dla kobiet wielowymiarowym. Dlatego, że po pierwsze, jest bezpieczna i samotna podróżniczka nie musi się tutaj obawiać o swoje życie i zdrowie.
Oczywiście, jak wszędzie na świecie, może się zdarzyć nieprzyjemna sytuacja. Samotnych spacerów po plaży nocą, nawet w Varadero, bym nie polecała. Ale tak samo bym ich nie polecała w żadnym innym kraju, bo licho nie śpi.
Ale mówię o tej wielowymiarowości, bo na Kubie też widzę, jak w kobietach odradza się w ogóle taka kobiecość. Widzą Kubanki, które ubierają się zupełnie inaczej, czyli nieważny jest rozmiar, one są ubrane adekwatnie do pogody. Nie ma mowy o zasłanianiu się. Wszystko jest opięte, podkreślone i takie “kawa na ławę”.
I jak najbardziej też mają kompleksy, ale patrząc na nie, nigdy byśmy tego nie stwierdziły. Więc dla wielu kobiet z zagranicy jest to wręcz orzeźwiające. I mówią – o rany ona tak wygląda i ubiera się tak, jak ja bym się nigdy nie ubrała z tymi kształtami – i następuje olśnienie, bo ta kobieta się świetnie porusza na parkiecie, ze wszystkimi tańczy, emanuje kobiecością. I wiele kobiet odkrywa też w sobie tą kobiecość, seksualność.
To jest jedna rzecz, a druga, to Kubańczycy są miłośnikami kobiecego piękna w każdym wydaniu. I turystki wyglądają inaczej niż Kubanki, tutaj łatwo poznać kto jest yumą, a kto jest nasz. I te turystki oczywiście są atrakcyjne dla Kubańczyków. Jednocześnie nie mają oni tej poprawności politycznej, żeby nie cmokać na kobiety, kiedy chcą wyrazić uznanie dla urody, czy powiedzieć komplement, który w Europie byłby uznany za niesmaczny.
Moja obserwacja jest taka, że w Polsce, bo nie wiem, jak to wygląda tak dobrze w innych krajach, ale patrząc na Polki, mam wrażenie, że brakuje komplementów, brakuje flirtu, który przez różne okoliczności, typu “me too” został gdzieś przez ostrożność zepchnięty z takiej sfery społecznej. Na Kubie z kolei te granice są przesunięte w drugą stronę. Więc tak – Kuba dla kobiet często jest takim kierunkiem, gdzie znowu zaczynają czuć się atrakcyjne i kobiece.
Wiele kobiet zakochuje się w Kubańczykach, co niestety bywa też zgubne. Bo trzeba powiedzieć też o tym, że dość częstym zjawiskiem jest to, że Kubańczycy po prostu szukają też takiego związku z yumą, żeby z Kuby wyjechać.
Ostatnie pytanie. Czego możemy się od Kubańczyków nauczyć?
Ja myślę, że w ogóle ideałem podróży na Kubę jest, żeby porzucić mierzenie naszą miarą Kubańczyków. Spójrzmy na nich tak: a czemu ja tak nie potrafię żyć z dnia na dzień jak oni, czemu ja nie potrafię, tak jak oni siedzieć i nic nie robić, bujać się w tym fotelu i rozmawiać ze znajomymi?
Dla większości z nas w Polsce byłby to zmarnowany czas, bezproduktywny dzień, bo przecież trzeba cały czas zwiększać produktywność. Nie mam na to danych, ale jak tak obserwuję od lat, to myślę, że dzięki takiemu podejściu, ich zdrowie psychiczne jest zdecydowanie lepsze.
Nie ma też tej presji, nie ma kolorowych magazynów, więc odpada to myślenie o ideałach cielesnych. Oczywiście są teledyski, ale te latynoskie też wyglądają inaczej niż te europejskie. Nie ma coachingu, tego szamanizmu, który mówi nam, że możemy w życiu wszystko osiągnąć.
Kubańczycy doskonale wiedzą, że wcale nie możemy wszystkiego. Przeciętny Kubańczyk ma realne oczekiwania od życia i to go trzyma w takim poczuciu szczęścia. Ważne, żeby on i rodzina byli zdrowi, bo to jest najważniejsze. Dlatego też mają zawsze czas dla bliskich, dla siebie, dla rodziny. To się tutaj czuje. Tę troskę o innych. Coś, czego w Polsce jest coraz mniej, a już na pewno w dużych miastach.
Podczas swojego wystąpienia na Tedexie, pamiętam, przytoczyłaś taką anegdotę, że kiedy znajoma zaproponowała kawę i w ogóle brała pod uwagę odpowiedzi, że nie masz czasu. Jak można nie mieć czasu na kawę?
Tak, nigdy nie widziałem śpieszącego się Kubańczyka. Taki przykład, siedziałam już w autokarze z całą grupą naszych turystów, gotowi do drogi, czekaliśmy już tylko na Michela, mojego męża. Patrzymy wszyscy, a on z nogi na nogę, po prostu kroczy do nas, choć wie, że wszyscy na niego czekamy. I mówię do grupy – widzicie, tak wygląda śpieszący się Kubańczyk.
Naprawdę, nie widziałam na Kubie sytuacji, żeby ktoś podbiegł, poganiał kogoś, śpieszył się. Tak jak się mówi, że w Bieszczadach nawet psy szczekają wolniej, to tutaj na Kubie, to nabiera jeszcze silniejszego znaczenia i chyba to trzyma ich też we względnym zdrowiu. Bo przecież Kubańczycy mają swoje problemy, źle się odżywiają, bardzo dużo smażą w takiej domowej kuchni, a jak coś dolega, to cyk, tableteczkę, a nie żeby np. zmienić dietę. To by nie było kubańskie.
Zatem wszyscy zwolnijmy tempo i dziękuję za rozmowę.
Ja również bardzo dziękuję
Przeczytaj również: Idealne wakacje na Kubie. Kiedy, gdzie i jak? Tego dowiecie się z pierwszej części rozmowy z Barbarą Stawarz-Garcią.
Basia Stawarz-García – współzałożycielka Hola Cuba, miłośniczka podróży i wysokich gór. Z wykształcenia dziennikarka i medioznawczyni oraz marketingowiec. Za najpiękniejsze miejsce świata – poza Kubą oczywiście – uważa Himalaje.